Filozofia jest sztuką życia. Cyceron

Obietnica kłamstwa - Roughan ...

Obietnica kłamstwa - Roughan Howard, 1, A tu dużo nowych ebooków

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Howard
Roughan
Obietnica kłamstwa
(The Promise of a Lie)
Przełożył Zbigniew A. Królicki
Część 1
Rozdział 1
Mówiąc najzupełniej szczerze i nieprofesjonalnie, moi pacjenci w tym dniu przypominali
kiepsko zestawiony skład reprezentacji Manhattanu.
O dziewiątej przyszła na wizytę chora na bulimię, dwukrotnie rozwiedziona kierowniczka
działu, która miała romans ze swoim żonatym szefem.
O dziesiątej cierpiący na chroniczne poczucie winy kleptoman, który nigdy nie
zatrzymywał tego, co ukradł. Zawsze wracał do okradzionego sklepu, żeby oddać towar.
No i spotkanie o jedenastej. A przynajmniej tak to można nazwać. Nadpobudliwa
seksualnie wiolonczelistka, która – między innymi – lubiła się masturbować na tylnym
siedzeniu taksówki. Chyba nie muszę mówić, że mieszkała w sporej odległości od mojego
gabinetu.
Dwie godziny na lunch i papiery, a potem znów do roboty.
Druga: aktor popularnej mydlanej opery, który całkowicie utożsamił się z graną przez
siebie postacią.
Potem trzecia. Po namyśle dochodzę do wniosku, że lepiej będzie przemilczeć ten temat.
I wreszcie mój ostatni pacjent w tym dniu. Umówiony na czwartą, główny powód tego, że
w ogóle pamiętam ten dzień.
Nazywał się Kevin Daniels . Obiecujący młody scenarzysta, który napisał siedem
scenariuszy i jeszcze żadnego nie sprzedał. Nie mogąc pozbyć się etykietki początkującego i
zostać zawodowcem, Kevin popadł we frustrację objawiającą się głęboką i zapiekłą
nienawiścią do tych ludzi, na których chciał wywrzeć wrażenie. Według Kevina Hollywood
nie było tylko stolicą dupków i idiotów. Tam po prostu roiło się od, cytuję:
„niedorozwiniętych, kapryśnych dziwek namawiających nas do współudziału w intelektualnej
prostytucji”. Koniec cytatu.
Mogłem sobie wyobrazić treść jego scenariuszy.
Jednak tego popołudnia, w pochmurny czwartek w połowie października, Kevin przybył
do mojego gabinetu z niezwykłym u niego promiennym uśmiechem. Oznajmił, że przynosi
doniosłe wieści.
– Doznałem objawienia, wpadłem na niesamowity pomysł – rzekł. Nachylił się do mnie i
zniżył głos do szeptu. – Muszę znaleźć się w brzuchu bestii.
Zamilkł i patrzył na mnie.
– Zatem...
– Zgadza się. Przeprowadzam się, Davidzie. Przenoszę się do Hollywood.
– Do brzucha bestii, jak mówisz.
– Właśnie.
– Aby rozsadzić ją od wewnątrz.
– Dokładnie tak.
Pokiwałem głową z nieprzeniknioną miną.
– Jesteś pewien, że właśnie to chcesz zrobić?
– Nie tylko chcę, ale praktycznie już to zrobiłem – padła odpowiedź. – Poleciałem tam w
zeszły weekend i wynająłem mieszkanie w Hollywood Hills. Pojutrze wyprowadzam się tam
na dobre.
– Nie tracisz czasu, co?
– Nie zamierzam.
– Powiedziałeś już o tym rodzicom? – zapytałem.
– Podżyrowali mi umowę na mieszkanie.
– Rozumiem, że to oznacza aprobatę dla twoich planów?
– To zbyt wiele powiedziane – odrzekł Kevin, rozkładając ręce. – Moi rodzice wiedzą^ że
nie zdołają mnie powstrzymać, więc nawet nie próbowali. No ale, co z tobą, Davidzie? Czy ty
aprobujesz moją decyzję?
Przestrzegłem się w duchu. Psychoterapia, a przynajmniej tak jak ja ją rozumiem, w
znacznej części opiera się na założeniu, że porady przede wszystkim nie powinny przynosić
więcej szkody niż pożytku. Moim zadaniem nie jest oddzielanie dobra od zła. Mam tylko
stwierdzić, co jest dobre lub złe dla danego pacjenta.
Kevin czekał na odpowiedź.
– Czy ja aprobuję twoją przeprowadzkę? – powiedziałem powoli. – Szczerze mówiąc, nie
jestem pewien, czy myślę o tym w kategoriach aprobaty lub dezaprobaty. Najważniejsze jest
to, o czym rozmawialiśmy już od długiego czasu, mianowicie, że nikt lepiej od ciebie nie
kontroluje twojego życia. Chociaż ten fakt sam w sobie nie gwarantuje ci sukcesu, to z
pewnością zapewnia ci prawo do podejmowania samodzielnych decyzji. Na dobre czy złe.
– Innymi słowami, pieprzyć każdego, komu się to nie podoba – podsumował Kevin.
– Mniej więcej. Wzruszył ramionami.
– Mogę z tym żyć.
Przez kilka sekund spoglądaliśmy na siebie w milczeniu, po czym obaj zdaliśmy sobie
sprawę, że kontynuowanie tej rozmowy tylko dlatego, że została nam jeszcze prawie godzina,
byłoby głupotą. Kevin uznał, że mimo to powinienem policzyć mu za całą sesję.
– Nie, ta jest na koszt firmy – zdecydowałem.
– Naprawdę?
– Jasne. Kup dwieście, jedną masz darmo.
Roześmiał się i uścisnęliśmy sobie dłonie. Życzyłem mu szczęścia. Przeszedłszy kilka
kroków do drzwi, Kevin przystanął i obejrzał się.
– Brzuch bestii. Tam możesz mnie znaleźć – oznajmił, po czym wyszedł.
No i tak to było. Dlatego tak dobrze pamiętam tamten dzień. Powiedziałem Kevinowi to,
co wielokrotnie powtarzałem mu przez cztery lata: że nikt lepiej od ciebie nie kontroluje
twojego życia. Uważałem, że daję mu bardzo dobrą radę.
Niestety, popełniłem błąd.
Śmiertelnie niebezpieczny błąd.
Wiem o tym, ponieważ po wyjeździe Kevina zwolniło się, miejsce na liście moich
pacjentów... A osoba, która je zajęła, wystarczająco jasno mi tego dowiodła.
Rozdział 2
Następnego wieczoru około ósmej.
Patrzyłem, jak Parker wyciąga rękę i wskazującym palcem naciska przycisk dzwonka.
Gdy we troje staliśmy i czekaliśmy, skorzystałem z okazji, żeby jeszcze trochę ponarzekać.
– Wciąż nie mogę uwierzyć, że zdołaliście mnie na to namówić – powiedziałem.
– Nonsens – odparł Parker. – Nie przyszedłbyś tu, gdybyś nie chciał.
– Mówisz jak psychoanalityk – zauważyłem.
– A ty potwierdzasz, nie zaprzeczając – rzekł Parker. Zachichotałem.
– Oto prawnik, którego znam i kocham.
Żona Parkera, Stacy, szturchnęła go łokciem w bok.
– Czy prawnik, którego ja również znam i kocham, zechciałby ponownie zadzwonić do
tych drzwi? – spytała. – Nie sądzę, żeby ktoś nas usłyszał.
Parker ponownie nacisnął przycisk, gdy ja rozważałem, czy nic zbiec pędem po schodach
na dół. Za późno. Drzwi otworzyły się niemal natychmiast.
– O mój boże! Patrzcie, kto tu jest! – krzyknęła wniebogłosy Cassandra Nance. W całej
swej czterdziestodziewięciokilogramowej okazałości stanęła przed nami i z udawanym
zdziwieniem zakryła sobie usta kościstą dłonią. Mała czarna wisiała na niej jak na wieszaku.
Ta kobieta naprawdę była chuda. – Wejdźcie, wejdźcie – zachęciła.
Całowanie powietrza, drobne uprzejmości i zwyczajowe przekazanie butelki wina.
Wynajęty lokaj we fraku podszedł i wziął od nas płaszcze. Zostaliśmy oficjalnie przyjęci.
Cassandra przeprowadziła nas przez foyer na przyjęcie. Robiąc to, wzięła mnie pod rękę i
szepnęła mi do ucha:
– To naprawdę wspaniale, że przyszedłeś, Davidzie.
Przynajmniej jedno z nas tak uważało.
Mimo wszystko do tego czasu zdążyłem już pogodzić się z rzeczywistością. Moja
obecność była częścią niezbędnego rytuału i zamierzałem dołożyć starań, żeby go dopełnić.
Może nawet dobrze się przy tym bawić. Zanim jednak mogło to nastąpić, musiałem przywitać
się z kimś. „Czołem, panie barman”. Po bardzo krótkiej i raczej jednostronnej rozmowie z
tym facetem dostałem zamówioną whisky z wodą sodową. Dwa szybkie łyki i byłem gotowy.
Zaraz definitywnie rozwieję wszelkie podejrzenia, że David Remler stał się typem
zdecydowanie aspołecznym.
Rozejrzałem się wokół. Krąg przyjaciół pozostałych po dwóch eksmężach, liczne
imprezy, na których występowała w roli mecenasa sztuki, oraz obecne stanowisko Cassandry
jako redaktorki działu mody „Vogue” zaowocowały niezwykle ekscentrycznym
zgromadzeniem. Najwidoczniej byli tu reprezentanci każdej grupy etnicznej, ideologii i
orientacji seksualnej, a wszyscy z ożywieniem rozmawiali ze sobą i jakimś cudem znali
gospodynię.
Co do mnie, to poznałem ją przez Parkera i Stacy, którzy towarzyszyli mi tego wieczoru.
Szybkie wyjaśnienie. Z Parkerem Mathisem dzieliłem pokój na pierwszym roku na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • happyhour.opx.pl
  • Tematy

    Cytat


    Facil(e) omnes, cum valemus, recta consili(a) aegrotis damus - my wszyscy, kiedy jesteśmy zdrowi, łatwo dajemy dobre rady chorym.
    A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Jan Twardowski
    Ad leones - lwom (na pożarcie). (na pożarcie). (na pożarcie)
    Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
    Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren