Filozofia jest sztuką życia. Cyceron

Odyseja9

Odyseja9, Filologia klasyczna, Odyseja

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
136PIE�� DZIEWI�TAOpowiadania u Alkinoosa.Przygoda z KyklopemNa to przem�dry Odys rzek� mu: �O Alkinie!Pot�ny, najs�awniejszy kr�lu w tej krainie!Zaprawd� pie�� ta serce do g��bi przeszywa,I ten pie�niarz cudownie, ni b�g jaki, �piewa.Do wielkich te� rozkoszy �ycia ja to licz�,Gdy u ludu tchnie szcz�ciem weso�e oblicze,Gdy w zamku godownik�w[144] zasiada rz�d d�ugiI s�ucha d�wi�ku g�li, a kr�c� si� s�ugiZ mi�siwami i chlebem, a lej� cze�nikiZ kru��w wino, roznosz�c mi�dzy biesiadniki.Ma to dla mnie, jak rzek�em, powab niezr�wnany.Ale� ty chcia�e� pozna� los m�j op�akany.Czy na to, bym zn�w p�aka� nad sob�, tu�aczem?Od czego� by tu zacz��, a sko�czy� ci na czem,Kiedy tyle bied spad�o na mnie w tym ucisku?Wi�c ci powiem, bo� pyta�, o moim nazwisku,By kiedy�, je�li ujd� dnia zguby ostatniej,��czy� nas w oddaleniu nawet w�ze� bratni:Jam jest Odys Laertyd[145], z fortel�w mych znany,U ludzi pod niebiosa prawie wys�awiany.Mieszkam za� na Itace jasnej - nad ni� czo�emSterczy le�ny Neriton[146]; liczne wyspy ko�emObsiad�y j� i le�� jedna blisko drugiej,Jak: Same, le�ny Zakynt, Dulichionu smugi.Itaka ku p�nocy czub sw�j stromo je�y,Inne k�jutrzni i s�o�cu w morzu leg�y wy�ej.Ska�a to, lecz m�odzie�y dostarcza ognistej.Nie znam te� nic milszego nad ten k�t ojczysty...Mog�a d�ugo mi� trzyma� Kalypso, bogini,W grocie swej, chc�c, bym bra� j�, m�em zosta� przy niej.Mog�a ajajska Kirka[147] przez chytro�� i czaryPod ma��e�skie w swym zamku ci�gn�� mi� kotary.Lecz gra si� nie uda�a, by�em nieugi�ty...Ojczyzna, ojciec, matka - skarb wielki i �wi�tyTakim nawet, co maj� w�o�ci i dostatkiW obcej ziemi, daleko od ojca i matki.A wi�c s�uchaj: opowiem powr�t nieszcz�liwySpod Troi, jak mi� trapi� Zeus swoimi gniewy.Z Ilionu ku Kikonom zagnan wiej� w�ciek��,Zburzy�em Ismar[148], gr�d ich; m��w si� wysiek�o,A �up wzi�ty w dobytku i brankach kaza�emMi�dzy nas wszystkich r�wnym rozrzuci� podzia�em,Po czym m�wi� do naszych: - Umyka� co duchu! -Lecz g�upcy radom moim nie dali pos�uchu,I nu� wino la� w siebie i rzn�� u wybrze�yKozy, owce i wo�y zaj�te w grabie�y.Tymczasem niedobitki pomoc u s�siednichWzi�wszy sobie Kikon�w, ch�op�w na schwa� przednichI bitnych, a �wiczonych w rzemio�le dwojakiem,Bo ka�dy bi� si� umia� konno i pieszakiem,Ci zatem, w takiej liczbie jak na wiosn� li�cie,Wpadli na nas o brzasku. Tu ju� oczywi�cieOci�a�a nad nami gniewem r�ka bo�a.B�j si� wszcz�� przy okr�tach, tu� u brzegu morza,I miednymi oszczepy k�uto si� nawzajem.P�ki s�o�ce na niebie, p�ty si� nie dajem,Bo cho� oni liczniejsi, si�y r�wne obie;Lecz gdy s�o�ce zni�one stan�o na dobieWyprz�y wo��w, wtenczas wr�g nas par� nawa��.Achiwi si� cofn�li, naszych napada�oDo��. Z ka�dej nawy sze�ciu zabito pancernych -My reszta uszli ca�o tych r�k ludo�emych.Z ci�kim na duszy smutkiem p�yn�li�my dalej:Bo cho� trwoga min�a, �al tych, co zostali.Odbijaj�c od l�du o tym pami�tano,By ka�dego imiennie trzykro� wywo�ano,Kt�ry, zabit od wroga, na polu si� wala;Gdy wtem na nasze nawy przysz�a sroga fala:P�dzi� j� Borej, wol� wzburzon chmurow�adn�.I mg�y g�ste wraz na l�d i na morze padn�,Z nieba noc si� stoczy�a, a nasze okr�ty,A� maszty si� pok�ad�y, tak mkn� przez odm�ty.Wichr w �agle wpad�szy rwa� je na troje, na czworo;Lecz z obawy wywrotu zwijamy je skoroI wios�uj�c z mozo�em, dopychamy �odzieDo brzegu, gdzie dwie doby na tej niepogodzieStali�my, ci�g�� prac� i smutkiem ju� zbici.W dniu trzecim, gdy rumiana Eos nam za�wieci,D�wign�wszy maszty, �agiel zawiesiwszy bia�ySiedzimy w nawach, kt�re wiatr i sternik gna�y,A jam w powr�t szcz�liwy nie traci� nadziei.Lecz pr�d morski p�yn�cych oko�o Malei,To� Borej -jak nas schwyc�, tak w przeciwn� stron�Od Kyter�w odrzuc�[149]. Wi�c przez wody s�oneDni dziewi�� wci�� p�dzony wichry zajad�emi,A� w dziesi�tym nareszcie dobi�em do ziemiLotofag�w, co lotos jedz�[150]. Na wybrze�eWysiad�szy, zapas wody ka�dy z nas nabierze,Po czym-e�my przy statkach do obiadu siedli;A gdy si� towarzysze napili, najedli,Wyprawi�em ich na l�d, by dok�adnie wiedzie�,Jaki lud chlebojedny m�g� w tej ziemi siedzie�.Dw�ch ludzi, keryks trzeci, razem trzech wys�a�c�wPosz�o i wnet spotka�o gromad� mieszka�c�w.One za� Lotofagi jakby z przyjaci�miObeszli si� z naszymi - cz�stuj� ich zi�miLotosu, tak i� kt�ry skosztowa� tej strawy,Wraca� nie chcia�, o celu zapomnia� wyprawy,Tylko by w Lotofag�w rad zosta� ziemicy,Je�� lotos i rodzinnej wyzby� si� t�sknicy.Kaza�em wi�c przemoc� zbieg�w uj�� w p�ta;I cho� rzewnie p�akali, przywlec na okr�ta,Gdzie do �aw ich przykuto. Innych za� z dru�ynyZap�dzi�em na pok�ad, dla prostej przyczyny,By kt�ry si� lotosu nie dorwa� i potemWyrzeka� si� powrotu. Jako� wszyscy lotemDo wiose� si� rzucili i zaj�wszy �awy,To� rybn� bili wios�em - i pomkn�y nawy.Stamt�d-e�my p�yn�li, p�yn�li wci�� smutni,A� do ziemi Kyklop�w[151]. �otrzy to okrutni,Gdy� ca�kiem si� spu�ciwszy na opatrzno�� bo��,Nie pracuj� nic w roli, ni siej�, ni orz�.Nie orany, nie siany grunt tam nader p�odny,Daje j�czmie�, pszenic�, winograd dorodny,Gdy� deszczyk Diosowy cz�sto tam przepada.Zreszt� wiec�w nie znaj�, prawo tam nie w�ada.Kyklop zwykle w jaskiniach, na g�r samym szczycieMieszka, i rozkazuje jak pan swej kobiecieI dzieciom, za� o drugich nie ma troski �adnej.Wprost przystani ostr�wek ci�gnie si� tam �adny.Od gniazd kyklopskich ani blisko, ni daleko,Zaros�y, a pod chaszcz�w buja tam opiek�Mn�stwo k�z dzikich, stop� ludzk� nie p�oszonych;Bo �owiec, co zwyk� w kniejach brodzi� niezmierzonychLub drapa� si� po ska�ach, omija ostr�wek,To� i rolnik, a pasterz nie wp�dza swych kr�wek.Nikt te� pustk� stoj�cej wyspy nie posiada:Ludzi nie ma, k�z tylko chodz� po niej stada.�odzi czerwonodzi�bych Kyklopy nie znaj�Ani te� zr�cznych cie�l�w u siebie chowaj�Do budowania statk�w �eglownych, kt�remiJe�dziliby przez morze do r�nych miast ziemi,Jak bywa mi�dzy lud�mi, �e jedni po drugichJe�d��, wa��c si� morskich podr�y, tak d�ugich:Tacy by t� wysepk�, gdzie rodzi si� wszystko,Przemienili cudownie w wygodne siedlisko.Wszak tam ��k wzd�u� wybrze�y ci�gnie si� niema�oMi�kuchnych, tam by wino jak raz si� uda�o;Orka �atwa, i pewno niejednym zachodem�niwa by si� odby�y, bo grunt t�usty spodem.Przysta� dobra, bez liny �eglarz si� obchodzi,Kotwicy nie zarzuca, nie cumuje �odzi,Bo ta stoi bezpiecznie, a� p�ki �eglarzyPotrzeba nie przynagli lub wiatr, co si� darzy.Wy� przystani jest �r�d�o bij�ce z kamienia;Przejrzyste jego wody gaj top�l ocienia.Tam l�dujem. B�g kt�ry� powi�d� nas t� drog�W �m� nocn�, gdy najlepsze oczy nic nie mog�,Bowiem mg�a na okr�ty spad�a - nawet z g�ryKsi�yc nam nie przy�wieca�, schowany za chmury.Nikt wi�c tego ostrowu nie widzia� na oczy,Jak nie widzi tej we�ny, co k�l�du si� toczy,Dopiero kiedy o brzeg wytnie nawy bokiem.Przybiwszy, zwiniem �agle, potem jednym skokiemJeste�my ju� na ziemi, gdzie przy huku faliSnem-e�my a� do boskiej Jutrzenki przespali.Nazajutrz, gdy �wit zrodzi� Jutrzenk� r�an�,Przebiegamy wzd�u�, w poprzek, wysp� nam nie znan�.I wnet nimfy, Zeusowe c�ry, kozie stadaNagna�y nam: dla g�odnych posi�ek nie lada.Wi�c skoczym na okr�ty po �uki, po strza�y,To� oszczepy, i na trzy dzielim si� oddzia�y.Strzelamy. - B�g szcz�liwe zdarzy� polowanie:Jak dwana�cie naw mia�em, tak si� im dostaniePo sztuk dziewi�� na ka�d�; dla mnie za� samegoWybrano sztuk dziesi�tek. Wi�c nic ju� dnia tegoNie robim, tylko g��d nasz sycim t� zwierzyn�;Od rana do wieczora w czaszach kr��y wino.A mieli�my na statkach przechowane du�eZapasy czerwonego napoju, bo w kru�eKa�dy go nabra� sobie, gdy�my rabowaliGr�d Kikon�w. Tak pij�c, w niewielkiej oddaliWidzim ska�y kyklopskie: wychodz� z nich dymy,G�osy ludzkie i owiec beczenie s�yszymy.A gdy s�o�ce zapad�o i noc przysz�a potem,Na brzegu, fal� bitym, legli�my pokotemDo snu, a� za�wita�a Jutrzenka r�owa.Zbudzi�em towarzyszy i rzek�em te s�owa:- Zosta�cie, towarzysze wy drudzy, ja p�yn�Na mej �odzi i moj� zabieram dru�yn�,Aby dotrze� do ska� tych i zbada�, kto takiSiedzi w nich: czy dzicz jaka, jakie hajdamaki[152]Drapie�ne, z praw �wi�to�ci� w wiecznej nieprzyja�ni,Czy lud ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • happyhour.opx.pl
  • Tematy

    Cytat


    Facil(e) omnes, cum valemus, recta consili(a) aegrotis damus - my wszyscy, kiedy jesteśmy zdrowi, łatwo dajemy dobre rady chorym.
    A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Jan Twardowski
    Ad leones - lwom (na pożarcie). (na pożarcie). (na pożarcie)
    Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
    Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren