Filozofia jest sztuką życia. Cyceron

oblicza folkloru - folklor ...

oblicza folkloru - folklor polityczny - Strony od PSL XLIV nr2-4 Lysiak, Etnologia i antropologia, folklor

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wojciech Łysiak
OBLICZA FOLKLORU - FOLKLOR POLITYCZNY
Wkraczanie z aparatem naukowym w jakąkolwiek dziedzinę
rzeczywistości społecznej, w każdym wypadku jest pewnym
naruszeniem proporcji w niej funkcjonujących i prawideł jakimi
się rządzi. Ingerencja taka w pewnym stopniu powoduje prze­
kształcenie tej rzeczywistości. Takjest między innymi z folklorem.
Oto utarła się maniera omawiania folklorów „właściwych"
różnym grupom społecznym, zawodowym i wiekowym. Mówi się
przecież o folklorze grup przestępczych, o folklorze żołnierskim,
marynarskim, górniczym, garncarskim, młynarskim (chociaż ten
zwykle dotyczy treści o młynach i młynarzach, pomija się zaś
w opracowaniach treści realizowane przez samych młynarzy),
mówi się też o folklorze dzieci, młodzieży i dorosłych. W pracach
podejmujących analizy takich właśnie folklorów kurczowo trzy­
mano się jedynie tych reguł, które w przekonaniu autorów
„właściwe" były odpowiedniej grupie. Pomijano na ogół fakt
powszechnej obecności niektórych zjawisk folkloru we wszyst­
kich warstwach polskiego społeczeństwa. Mówię o tym dlatego,
gdyż nie wyobrażam sobie sytuacji (bowiem takiej nie ma), by np.
dzieciom posługującym się podczas zabawy wyliczankami, nie
znane były szorstkie niekiedy kawały młodzieży starszej, by
garncarze nie znali bajek znanych w środowisku chłopskim,
a marynarzom linii oceanicznych obce były piosenki rezerwistów
Wojska Polskiego.
Każdy podział przejawów folkloru (mowa tu oczywiście o jego
warstwie słownej) dokonywany przy zastosowaniu kryterium
zawodowego lub wiekowego jest podziałem sztucznym, najczęś­
ciej nie oddającym prawdziwego obrazu folklorystycznej rzeczy­
wistości. Spostrzeżenie to dotyczy także kryterium tematycznego.
Jednakże tutaj, zdaje się wyłaniać pewien precedens. Myślę
bowiem o „folklorze politycznym", tj. części folkloru reagującej
i interpretującej bieżące wydarzenia polityczne, gospodarcze
i społeczne, której obecności do tej pory jakby nie zauważano,
pomijano, a przecież znakomita większość naszego społeczeńst­
wa, czy tego chce, czy też nie, uczestniczyła i uczestniczy w jego
obiegu. Jest to w moim przekonaniu folklor interspołeczny,
funkcjonujący z równym powodzeniem we wszystkich grupach
wiekowych, zawodowych i innych.
„Folklor polityczny" nie jest oczywiście zjawiskiem nowym,
wykreowanym na gruncie wydarzeń zaistniałych po II wojnie
światowej. Znany i uprawiany był znacznie wcześniej. Takim
właśnie folklorem były przecież kąśliwe anegdoty o Francuzach
z czasów kampanii napoleońskiej, kiedy wojska te dopuszczały
się na ludności wiejskiej i miejskiej licznych gwałtów i nieprawo­
ści, a sam Napoleon uznawany był przez ludność wiejską za
antychrysta. Jest przecież folklor komentarzem bieżącego życia \
jest żywym głosem teraźniejszości
2
- jak pisali radzieccy uczeni.
W takich właśnie kategoriach rozpatrywać należy cały ów
folklor skierowany przeciw zaborcy pruskiemu w Wielkopolsce
i na Śląsku. Opowiadania o starym Frycu, generałach Wranglu
i Deoflingerze nosiły piętno polityczne. Podobnie rzecz się miała
z anegdotami o hakatystach, o pruskiej Komisji Likwidacyjnej,
o rugach pruskich. Podobnie należy patrzeć na folklor zrodzony
na gruncie strajków dzieci wrzesińskich, a wcześniej na wprost
nieprawdopodobny ładunek ironii, szyderstwa jaki wymierzony
był w „Żelaznego kanclerza". Odpisy z satyrycznymi utworami
dotyczącymi Otto Bismarcka krążyły wśród młodzieży szkolnej,
a ze szkół trafiały na wieś.
W popularnej w Wielkopolsce piosence ludowej z lat osiem­
dziesiątych XIX wieku wspominano:
Bismarck, lecz dostał kosza. Z tego powodu podobno mścił się
później na całej Wielkopolsce.
Gdy zmarł w roku 1 898 odżył folklor z nim związany (od roku
I 890 zapomniano o Bismarcku w związku ze zdymisjonowaniem
kanclerza). Opowiadano sobie wówczas, że on, jako znany
niedowiarek, nie wierząc w istnienie nieba, po. rozstaniu się
z ziemią, pomaszerował wprost do piekła. Przybywszy do bramy
nie zapukał, lecz otworzył ją i wsunął swą łysą głowę. Zauważył ją
diabeł-furtian, a nie spostrzegłszy na niej trzech sterczących
włosów, pomylił ją z odwrotną częścią ciała i na taki piekłu
wyrządzony despekt, zawył wrogo, kopnął go i wyrzucił z piekła.
Tak Bismarck zamieszkał na przedpieklu, gdzie w czasie codzien­
nego zamiatania bacznie rozgląda się za kupką czarciego łajna.
Chce nim smarować swą łysinę, w mniemaniu, iż to przyczyni się
do ponownego porostu włosów, w następstwie czego wpuszczą
go do piekła i przydzielą należne mu miejsce. Na przedpieklu jest
podwładnym słynnego kowala Kurzawy z Kwieciszewa na Kuja­
wach, a zamiatając bruk, klnie siarczyście
Verflucht.
Obok tekstów powstałych niejako samorodnie, niekiedy
w obieg społeczny wprowadzane były tekstu autorskie, które
w wyniku szybkiej folkloryzacji ulegały takiemu przekształceniu,
by w wielu wariantach toczyć swój folklorystyczny byt.
Myślę tu przede wszystkim o twórczości literackiej księdza
Wojciecha Kozłowskiego z Wielkiego Sławska na Kujawach,
którego satyryczne wiersze w okresie „Kulturkampfu" cieszyły się
niebywałą popularnością, jak wspominają świadkowie tamtych
wydarzeń. Wiersz pt.
Sen polityczny,
który ukazał się w roku 1890
na łamach strzelińskiego „Nadgoplanina" szybko trafił na wieś
kujawską i tam się rozprzestrzenił w licznych wariantach. Jeden
z nich pt.
Sen Kujawiaka, czyli przygoda w niebie
przypomniał
Jerzy Wojciech Szulczewski w inowrocławskim „Piaście", już po
odzyskaniu niepodległości.
3
Nie sposób tu oczywiście omówić, czy nawet wskazać na
wszystkie przejawy ówczesnego folkloru politycznego, nie o to tu
zresztą chodzi. Jest jednak rzeczą pewną, iż towarzyszył on
społeczeństwu polskiemu na każdej jego dziejowej drodze. Tak
bowiem było podczas akcji plebiscytowych, tak było podczas
powstań śląskich i powstania Wielkopolskiego. Treści folklorys­
tyczne zrodziły się na gruncie wojny polsko-radzieckiej
1919/1920 roku. Związane były z wszystkimi prezydentami
Dwudziestolecia, nie oszczędziły też Józefa Piłsudskiego. Szcze­
gólnego wyrazu nabrał folklor polityczny w przededniu i podczas
II wojny światowej.
Nieustannie zmieniająca się rzeczywistość niesie codziennie
pakiet wydarzeń, które w większym czy mniejszym stopniu
zahaczają o świadomość jednostki, stosownie do jej możliwości
percepcyjnych. To właśnie owe wydarzenia i potrzeba chwili
stymulują treści folklorystyczne. Tak było w przeszłości, tak jest
i dzisiaj. Między innymi dlatego, by nie gmatwać zagadnienia,
swe refleksje będą przede wszystkim ilustrował wybranymi
faktami folklorystycznymi jakie pojawiły się po roku 1944.
Cały ów folklor, który ze względów praktycznych, jak i pode­
jmowanych przezeń treści, nazwałem politycznym, jest niezwykle
rozbudowany i rozległy, wręcz niemożliwy do całościowego
ogarnięcia jakimkolwiek warsztatom badawczym. Spod kontroli,
nie tylko folklorystycznej, wymyka się swą efemerycznością. Ale
mimo to jest ze wszech miar godny uwagi. Właściwych mu
tekstów nie będę próbował zaszeregować do znanych sys­
tematyk, nie będę rozstrzygał o ich przynależności do różnych
gatunków folkloru.
Mówiąc o foklorze politycznym mam na myśli utwory nie tylko
ludowej proweniencji, lecz, jak już wspomniałem, całokształt
literackiej reakcji na codzienną rzeczywistość, która z założenia
zorientowana jest na ustny obieg, bowiem towarzyszy jej swoisty
przymus anonimowości.
Bismarck nieboraczek, Bnińska go nie chciała
Za to Wielkopolska odpokutowała
Wiwat Polska! wiwat baba!
Co nie chciała junkra szwaba!
Według krążących po wsi ówczesnej wieści, owej Bnińskiej
(nie wiadomo, o której mowa) miał się oświadczyć młody
15
Także wiosną tego samego roku w Wielkopolsce w rytm znanej
kolędy śpiewano:
Zrozumiałą musi się wydać wątpliwość, czy cały ów material
literacki mieści się w kategoriach folkloru. Czy np. piosenka
powstała w więzieniu wroneckim spełnia warunki jakie przy­
sługują utworom literatury ludowej, czy w podobny sposób
można mówić o polskich dowcipach i wyliczankach związanych
z eksplozją w Czernobylu. Wydaje się, ze cały ów obszar sztuki
słowa, o którym piszę, funkcjonuje na zasadach właściwych
folklorowi, dlatego będę obstawał przy takim rozumieniu społe­
cznej, nieprofesjonalnej i profesjonalnej twórczości literackiej
reagującej na bieżące wydarzenia życia politycznego, gospodar­
czego i społecznego.
Oczywiście trudno poprzestać na takich apriorycznych roz­
strzygnięciach, skoro wiadomo, iż granica między folklorem
a twórczością literacką profesjonalną w warunkach konspiracji,
nadanej z góry anonimowości, jest niemożliwa do uchwycenia.
Kwestie te niezwykle rzetelnie omawiał ongiś Jerzy Święch
w pracy
Twórczość okupacyjna a folklor*.
Ortodoksyjna folklorystyka, widząc tekst w postaci ustnej
i anonimowej zadawala się w zupełności takim stanem, uznając
go za przedmiot swoich badań. W przypadku badania folkloru
politycznego zaistniałego po roku 1944 kwestie werbalności
i anonimowości nie mają większego znaczenia. Godnym uwagi
jest natomiast społeczna percepcja i aprobata tych treści, jako
jedyna prawdziwa, nieprzekłamana, pozbawiona konkurencji.
Anonimowość podlega tu tym samym ocenom, bowiem „autora
nie ma w dziele folklorystycznym nie tylko dlatego, że nic o nim
nie wiemy, ale i dlatego, ze wychodzi on poza poetykę folkloru,
nie jest potrzebny z punktu widzenia struktury dzieła."
5
Dlatego,
ze „twórczość wolna od twórcy próbuje żyć własnym, samodziel­
nym życiem. Twórczość ludowa jakby wierzy w możliwość
powtórzenia się zdarzeń przez samo ich opowiadanie."
6
Dzisiaj w Betlejem,
dzisiaj w Betlejem,
wesoła nowina,
że trzy bombowce,
że trzy bombowce
lecą do Berlina.
Berlin się pali
Niemcy przegrali.
Hitler na dachu.
Pierdzi ze strachu,
A Hitlerowa
Pierdzi jak krowa.
W latach 1945-1947 w okolicach Lublina znana była niezwyk­
le rozbudowana fabularnie ballada, której przytoczę tu tylko
fragment:
Pójdźcie o dziatki, pójdźcie wszystkie razem.
Za Lublin, pod stup, na wzgórek.
Tam przed Stalina klęknijcie obrazem, po rusku zmówcie paciorek.
Naród nas nie chce, ranki i wieczory we Izach trwamy i trwodze.
Wszędzie na ustach Andersy i Bory i pełno Akowców na drodze.
Nic nie pomaga Nysy propaganda ni odbudowa Warszawy,
Wszędzie grasuje NSZ-banda i rząd londyński plugawy.
Pól Polski tobie niesiemy w darze i resztę, gdy zechcesz tego.
Tylko nas ratuj czerwony carze od rządu reakcyjnego!
Gdy tak w największej wszyscy pokorze noc odprawiają błagalną
Pędzi reakcja lądem i morzem zgubę im niosąc fatalną.
Nagle straszliwy obłok powstaje tam na gościńcu ku miastu
I widać na nim pędzącą zgraję, reakcja ma hersztów dwunastu.
Groźne ich miny, straszne nazwiska, dolarów pełne ich dłonie.
Srebrny im wężyk na czapce błyska i orzeł w królewskiej koronie.
Nie mogą uciec jak pepeery, wszyscy jak szczury w potrzasku.
Rzucają gwiazdy, sowieckie ordery, pełno tam krzyku i wrzasku.
Wtem pierwszy Akowiec z siekierą w ręku mknie jak Bóg zemsty ku Roli,
Drugi Osóbkę wiesza na sęku, a trzeci z Wandzią swawoli.
Bór Rzymowskiemu gardło sznurem dławi, Bieruta topi w strumyku,
Gomułka jak wieprz zraniony krwawi, pełno tam wrzasku i krzyku...
Zatem właśnie taki folklor wszedł do wszystkich niemal środo­
wisk społecznych. Jako jedyny z całego obszaru tematycznie
przynależnego folklorystyce, zagwarantował sobie powszechną,
aczkolwiek efemeryczną obecność nie tylko na ulicy, pod strze­
chą, ale i w urzędniczych salonach. Znamiona tej twórczości, jak
już wspomniałem, anonimowość, wariantowość, zuniformowa-
ny styl oparty na stałych szablonach i formułach, oralność,
słowem wszystko, co mimo iż nie zawsze sprecyzowane i mgliste,
czasami zaś zupełnie pozbawione odniesień do folkloru jest dla
odbiorców przykładem twórczości zorganizowanej po prostu na
podstawach innych niż literatura „oficjalna". Wsposobie kontak­
towania się ze słowem „konspiracyjnym" folkloru, jego pochod-
nefunkcjonują jako model twórczości najbardziej odpowiedni do
agitacji w warunkach gdy literatura narodowa na skutek wiado­
mych ograniczeń przestała być sobą i nie znajduje społecznej
akceptacji.
Folklor polityczny, a raczej jego szczególne, zakonspirowane
warunki egzystencji mimo oczywistej jawności całej masy reper­
tuarowej, w rzeczywistości wydziedziczył autorów tekstów z ich
autorstwa. W takich to warunkach każdy autorski tekst puszczony
w obieg, usamodzielnia się, stając się własnością publiczną.
Utwory rymowane, a to: wiersze, pieśni, ballady i drobne
wierszowidła, w tym kontekście zawsze przemawiały na korzyść
wiarygodnego świadka - wykonawcy, „który relacji o jakimś
wydarzeniu nadawał indywidualny kształt słowny, nasycił barwą
swego głosu, wyraził swój ból, radość, pragnienie zemsty.
W sytuacji, gdy autor został 'ubezwłasnowolniony', czytelnik
przejmował w jakiejś mierze kompetencje autorskie."
7
Pieśni tego rodzaju, powszechnie wówczas znanych, było
bardzo dużo. Wiele z niech skupiało się wokół ukrywających się
po lasach oddziałów Armii Krajowej (np. pieśń
My Akowcy,
bandyci...,
z roku 1945) czy też skierowanych było w nową
socjalistyczną rzeczywistość (np.
Rota Pepeerowców,
z roku
1946).
Folklor polityczny przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych
ogniskował się przede wszystkim wokół prześladowań społecz­
nych, wokół rodzącego się terroru politycznego oraz wokół osoby
Józefa Stalina. Trzeba dziś przyznać, że mało kto był wówczas
skłonny podzielić się dowcipem o generalissimusie, czy też
o ówczesnej sytuacji w ZSRR. Z wielkiej liczby kawałów przyto­
czę tu takie, które pośrednio rzutowały na sytuację gospodarczą
ówczesnej Polski. Oto z paczki papierosów „Sport", a raczej
z samego napisu odczytywano:
Stalin prosi o resztę tłuszczu,
a znany był także wierszyk:
Mięso i słonina
pojechały do Stalina,
a skóry i flaki
jedzą Polaki.
Funkcjonowała też w owym czasie cała masa dowcipów
o Stalinie, których sens i poetyka wyrażane były w języku
rosyjskim. Była to jedna z artystycznych metod wywoływania
śmiechu.
Z początkiem lat pięćdziesiątych, kiedy sytuacja społeczna
w kraju zdominowana była przez odpowiednie, wyspecjalizowa­
ne organy kontrolujące życie niemal każdego obywatela, po­
wstała piosenka, którą śpiewano na melodię
Nie dbam
Po roku 1944 w zmienionych warunkach geopolitycznych
folklor, o których mowa, trysnął taką lawiną form i treści, iż nikt
prawdopodobnie nie uchwycił całego jego obszaru. Folklorys­
tyczne widzenie „nowej" rzeczywistości zaczęło się jeszcze
podczas działań wojennych. Z jednej strony folklor ów dotykał
działań frontowych i roli Armii Czerwonej, z drugiej zaś rodzących
się na jej zapleczu przeobrażeń. Wtedy właśnie, wiosną 1945 roku
dzieci na zniszczonych warszawskich ulicach śpiewały:
jaka
spadnie kara:
Sowiet był prokuratorem,
Volksdojcz wyrok dał surowy,
A Żyd bronił nas z humorem,
Ot i cały sąd ludowy.
Rozkwitały jabłonie i gruski,
Uciekł Niemiec, wpierdolił się ruski...
16
„W czasie jakiejś kursokonferencji, gdzieś w malowniczej nad­
morskiej okolicy, dwoje działaczy zapłonęło ku sobie gwałtowną
namiętnością. Było to prawdziwe coupde foudre, więc bez słowa
poszli do łóżka. W chwili, kiedy akt miłosny zbliżał się do zenitu,
dziewczyna poczuła, że ma kochankowi coś niezwykle ważnego
do zakomunikowania. Wydukała tedy: Towarzyszu, możecie nie
uważać...".
Obszar folklorystycznej rzeczywistości zataczał coraz szersze
kręgi. Wkraczał folklor natychmiast w nowe dziedziny życia,
wpisywał momentalnie w nowe dziedziny nauki, dotychczas
nieznane, kiedy w rok po wyczynie Łajki, kosmiczny bezkres
zaczęli podbijać również ludzie, w Krakowie opowiadano taki oto
dowcip: „Dwóch staruszków przechadza się późnym wieczorem
główną arterią miasta. Patrzą na gwiazdy i gawędzą: A jednak,
panie radco, ten Gagarin, nie ma co! Poleciał taki świat drogi
i wrócił! Wielka sława, wielkie nazwisko: Kapitan Gagarin....
Racja, mecenasie, racja. Ale proszę pomyśleć, iluż tam sierżantów
i poruczników krąży bezimiennie!"
Przypomnieć tu trzeba także, iż to właśnie pod koniec lat
pięćdziesiątych zrodziła się seria kawałów, której bohaterami byli
zawsze Polak i Rosjanin, a czasami dla towarzystwa przypisywa­
no im Niemca lub Amerykanina. W następnej dekadzie dowcipy
osnute wokół tych trzech, zawsze przedstawicieli różnych nacji,
wykpiwały każdą niemal ułomność sąsiadów zza miedzy, a tym
samym stanowiły o polskiej megalomanii narodowej.
Kiedy dobiegały końca lata sześćdziesiąte, na fali wzrastają­
cych niepokojów społecznych pojawiło się wiele tekstów interp­
retujących ten właśnie stan. Jednym z nich była taka oto
piosenka:
Paradoksy dobrze znacie.
Są mądrością społeczeństwa.
Jeśli chcesz być bezpieczny, bracie.
To unikaj Bezpieczeństwa...
Z tych samych względów w wroneckim więzieniu
w roku 1 950 zrodziła się nieco humorystyczna, nieco dramatycz­
na pieśń, śpiewana na melodię
Więc pijmy zdrowie,
podchorążo­
wie:
Niech nikt nie powie bracia więźniowie,
że nam we Wronkach tu było źle.
Lepiej tu mamy niźli u mamy,
Nikt z nas na wolność nie rwie się.
Bo na wolności same przykrości,
Ludzie pracują, pot kapie z lic.
My tutaj dniami w górę brzuchami,
Leżymy, nie robimy nic.
Niechaj frajery robią kariery.
Przodują w pracy, frajerom grób.
Nam bez obawy dadzą chleb, kawy.
Buraki, brukiew, zupę z krup.
Więc w górę miski, w rozśmiane pyski.
Wlewajmy kryształ tych czystych wód.
Szumi z daleka nam Warta rzeka,
Więc wody tutaj mamy wbród.
Lecz przyjdą czasy, że te kutasy.
Co dzisiaj strzegą więziennych wrót,
Przyjdą nas zmienią, siądą w
więzieniu
I będą wtrajać zupę z krup.
A zamiast miski wzniesiem kieliszki,
Będziemy pić wódzię miast kryształ wód.
Szumi z daleka nam Warta rzeka.
Że niedaleki już ten cud.
W tym samym roku w Mokotowie śpiewano w nieco innej
konwencji:
Jadą, jadą wozy.
Na gumowych kółkach,
siedzi na nich Józek,
Ciągnie go Gomułka.
Ciągnij, ciągnij Władziu,
Nie żałuj pojazdu,
Może dojedziemy do VI Zjazdu.
Raz w ciemną noc do nieba bram pukała cicho dusza,
Obudził się Piotr święty sam i wyjrzał przez judasza.
I się ze zgrozy zatrząsł aż na widok jej oblicza,
Bo poznał w niej milutką twarz Radkiewicza.
Zawołał zaraz dusze tych, co byli w Mokotowie,
Wskazując drania prosił ich, niech każdy się wypowie.
A dusze widząc znany ryj, wrzasły zgodnym akordem,
Święty Piotrusiu weźże kij, zwal na zbitą mordę.
Krzyknęła dusza w chwili tej, aż się ze złości wściekła,
I będąc wierna doli swej, poleciała do piekła.
A tam poznała w diable tym, co wpuszczał ją do niego.
Żydowski pysk podobny w dym do Jacka Różańskiego.
Stanąwszy w głąb natknęła się na dymiącego draba
A w drabie tym poznała znów generała Ochaba.
Gdy się patrzyła na widok ten, drgnęła w niej rzewna nuta,
W strasznym piecu, to nie sen, zobaczyła Bieruta.
Radośnie swój wytęża wzrok, radość jej pierś rozpiera,
Bo w każdym diable ma co krok z КС pezetpeera.
Tak się spotkało draniów stu w piekielnej restauracji
I pijąc smołę tęskni do Ludowej Demokracji.
Po roku 1970 dużym powodzeniem cieszyły się wiwaty na
cześć takich czy innych postaci życia politycznego. Było ich
bardzo dużo i nie sposób tu wszystkich przytoczyć. Jeden z nich
brzmiał:
Rano serek, wieczór serek.
Niech nam żyje Edzio Gierek.
Natomiast w roku 1979 na gruncie niepokojącej społeczeńst­
wo sytuacji gospodarczej, totalnej beznadziejności oraz emito­
wanego wówczas serialu telewizyjnego
Korzenie
pojawił się
czterowiersz:
Wielką popularnością folklorystyczną, cieszyli się w przeszłości
i cieszą się nadal z niesłabnącą mocą liderzy organizacji politycz­
nych, mężowie stanu, czy też szefowie resortów stopnia central­
nego. Charakterystyczne jest przy tym, że "moc" skupionych
wokół nich tekstów nie ogranicza się do regionu postaciom tym
właściwego, a znane są niemal wszędzie.
Po roku 1952 pojawiło się takie oto humorystyczne opowiada­
nie, przy czym wielu twierdziło, że polega ono na prawdzie:
„Trzech panów siedzi w więzieniu. Jeden pyta drugiego: Za co
pan siedzi? Tamten: Za Gomułkę. Bo powiedziałem, że to zdrajca
i sowiecki agent. Pierwszy: A kiedy pan to powiedział? Tamten:
W roku 1 946. Po chwili tamten pyta pierwszego: A za co pan
siedzi? Pierwszy: Też za Gomułkę. Bo powiedziałem, że to
prawdziwy Polak i dobry patriota! Tamten: A kiedy pan to
powiedział? Pierwszy: W roku 1952. Wobec czego obaj zapytali
trzeciego: A pan może też siedzi za Gomułkę? Trzeci: Nie, ja to
właśnie Gomułka".
Obok tego wyśmiewane były „nowe" sytuacje, „nowy" styl
życia, „nowe" wartości, „nowe" formy grzecznościowe. Któż nie
pamięta owej absurdalnej formy „wy", którą posługiwali się
przeróżni funkcjonariusze. Jej nieszczęsny byt w ówczesnej
polszczyźnie stał się po 1 956 roku przedmiotem licznych żartów:
Smutny jesteś, nos na kwintę,
Czujesz się jak Kunta Kinte,
Nic się nie martw. Gierek zrobi,
Że poczujesz się jak Tobi.
Folklorystyczna popularność Edwarda Gierka znalazła wyraz
w innych jeszcze formach. Rezerwiści Wojska Polskiego opusz­
czający koszary w kwietniu 1978 roku na swych centymetrowych
„falach" mieli między innymi taki dwuwiersz:
Chociaż Gierek człowiek wielki.
Już nie zmieni nam cyferki.
Z czerwca tego samego roku pochodzi prognostyczny dwu­
wiersz z okolic Miłosławia w Wielkopolsce:
Nie ma masła, ani serka.
Wyrzucimy pana Gierka.
Opowiadano też wówczas o niezwykłych talentach poliglotycz-
nych Pani Stanisławy. Opinie te powstały na kanwie jej rozlicz­
nych, acz krótkotrwałych podróży zagranicznych. Mówiono, że
na przykład znała cztery słowa w języku angielskim: „Metro,
Goldwyn, Meyer [i] aaaaa...".
17
Szczególnego rozmachu nabrała folklorystyczna twórczość po
sierpniu 1980 roku kiedy odżyły nadzieje społeczeństwa pol­
skiego na zmianę dotychczasowej sytuacji. Nie sposób tu omó­
wić folklorystycznej reakcji na owych szesnaście bezpreceden­
sowych miesięcy w dziejach Polski. Próby takie, owocne, aczkol­
wiek bezskuteczne podejmował niemal na bieżąco Czesław
Robotycki. Jego
Sztuka a vista
6
posługująca się przykładami
zebranymi podczas siedemnastodniowego strajku w stoczni
gdańskiej wyrażającymi anonimową twórczość literacką tymi
wydarzeniami inspirowaną, było pierwszą bodaj tego typu próbą
w polskiej etnologii. Autor dowodził, iż tam, gdzie zawodzi logika
ciasno pojmowanych analiz ekonomicznych i socjologicznych,
winna wkroczyć analiza etnologiczna.
Kolejną wielką inspiracją foklorystyczną było wprowadzenie
stanu wojennego. Juz 13 grudnia 1981 roku napisy ze ścian
krzyczały:
A w radiu wódz sam.
Obwieścił, że stan wojenny jest wprowadzony.
Od tego poranka codzienne łapanka
Szalała w bezsilnej wściekłości.
Na piaskach w Studziankach,
Zrobiono internat dla członków Solidarności.
A losów porządek wyłania się nowy.
Nowego nam trza Robezpiera,
By obciął te łapy, co władzę brać chciały,
To hasło nowego premiera.
Niech idą na spacerek, wieczorem rowerek,
Albina zaś duma rozpiera.
Niech siedzi ekstrema.
Pożytku z niej nie ma.
My Polskę zbudujem od zera.
W tym samym czasie na Podhalu Górale na „swojską nutę"
śpiewali:
Choćbyś Wojtuś sto dekretów wyrychtowoł.
Gdybyś wszyćkich śwarnych chłopców haresztowol.
Solidarność nie zginie,
W góralskiej dziedzinie,
Nie ty będziesz nam góralom harnasiowoł.
Giewontowe obudzone staną wojska.
Na chorągwiach Panienecka Częstochowska
Porusenstwe wiater
Duje juz od Tater
Ślebodna sie z niewole budzi Polska.
Z ziemi włoskiej wróć do Polski nas Hetmanie,
Dobrą radą dej Ojczyźnie zratowanie,
Za Twoim przewodem
Ziści nam ślebode
Godne Pani Jasnogórskiej królowanie.
Wracaj Eda będziem kwita.
Lepszy złodziej niż bandyta.
Zdarzały się hasła bardziej ogólne, będące szeroką interpretacją
zaistniałego stanu, w których wyrażała się ufność w moc symboli
narodowych, ufność we własne siły:
Nie pokona
orla WRONa
lub też:
Żeby Polska w siłę rosła
Trzeba wodza a nie osła.
Zrozumiałym się zatem wydać musi, że „wydarzenie" i to
„wydarzenie" niepośledniej miary jest najefektywniejszą formą
kreatywną folkloru. To właśnie w sytuacjach bezprecedenso­
wych, dziwnych i groteskowych, a czasem powodujących chwile
refleksji rodzą się treści folklorystyczne. Zaprezentuję tu kilka
takich wydarzeń, które doczekały się folkloryzacji. Przed wybora­
mi do Rad Narodowych w 1985 roku w Lublinie napisy na
murach donosiły:
W warunkach naszej rzeczywistości sens pojęcia „folklor
polityczny" można tylko odnieść do zjawisk stanowiących jądro
społecznych odczuć. Człowiek czy też grupa ludzi czytająca na
ścianie wymalowany tekst:
Siekiera, motyka.
Smok wawelski,
Przegra wojnę.
Głupi malarz
Kto głosuje na PRON,
ten won,
za Don.
lub też:
W związku ze strajkami majowymi 1988 pojawiło się szereg
haseł, w tym i takie:
Generale, może historia Ci wybaczy,
ale ja ci przypierdolę,
Gienek
wiedziała, że jest on ulotny i niestały, że istnieje jako jedyny,
a zatem nie zależy od woli wykonawców. Oczywiście, co wcale
nie jest paradoksalne, wszelkiego rodzaju napisy na murach
adresowane były nie do wiadomej postaci życia politycznego,
wszak ta nie czytała tych tekstów w miejscu ich nadania. Nie taka
była intencja anonimowego autora. Napisy tego rodzaju zorien­
towane były na rozładowanie ponurej atmosfery, na poprawę
samopoczucia i podkreślenia, że duch w narodzie jeszcze żyje.
Napisy tego rodzaju, podobnie jak np. transparenty kibiców
sportowych, przeznaczone są zawsze dla odbiorców z tej samej
strony barykady.
Po wprowadzeniu stanu wojennego, anonimowa twórczość
literacka ożywiła się w stopniu dotąd nienotowanym. Jej pełna
dokumentacja sięgnęłaby prawdopodobnie setek, a może tysięcy
tekstów. By zobrazować skalę zjawiska, przytoczę kilka. W War­
szawie na melodię z okupacyjnych „zakazanych piosenek" śpie­
wano:
A na drzewach zamiast liści
wisieć będą komuniści.
Podczas strajków studenckich w 1988 roku:
Więcej chleba i leków,
mniej ZOMO i SBków.
Naszą celą jest dobrotyt
Armia Radziecka z Tobą od dziecka
W związku z akcją wyprzedaży części sprzętu wojskowego innym
działom gospodarki:
Sprzedam czołg,
Wojtek.
Obrady "okrągłego stołu" poza ogromną liczbą kawałów
pozostawiły po sobie także taki oto fakt folklorystyczny:
Wałęsa - kolaborant
Miodowicz - dezodorant,
same zaś obrady, no i mebel w dobie
izauryzac/i
wykreowanej
Ekstrema już śpi, szczekają gdzieś psy
i kończy się wolna sobota.
Wyruszył sznur suk, jadących na łów,
Ktoś do drzwi gwałtownie łomota.
ref.: Zielona wrona, dziub w wężyk szamerowany
Kto nie da drapaka.
Kto nie chce zakrakać.
Ten będzie internowany.
Grudniowy wstał świt.
Nie wiedział nikt nic,
Milczały jak grób telefony,
przez serial telewizyjny
W kamiennym
kręgu
nazwane zostały
"Kamiennym stołem".
Obok wydarzeń politycznych, gospodarczych i społecznych,
w folklorystycznej rzeczywistości ważne miejsce zajmują po­
stacie tę rzeczywistość kształtujące. Wspomniałem tu już Włady­
sława Gomułkę, Józefa Stalina, Edwarda Gierka i innych. W osta­
tnich latach w centrum folklorystycznej uwagi znaleźli się: gen.
Jaruzelski, Jerzy Urban, Albin Siwak i inni.
18
Jeszcze w roku 1981 opowiadano sobie taki dowcip: „Breż­
niew, Jaruzelski i Winnetou pojechali na polowanie do Stanów.
Rozbili obóz i weszli do lasu w poszukiwaniu zwierzyny. Jaruzel­
ski chodzi cały dzień, ale żadna zwierzyna pod lufę mu się nie
nawinęła. Cały dzień zmarudził po lesie i w końcu postanowił
wrócić do obozu. Przy ognisku zastał Winnetou piekącego na
rożnie mięsiwo. Zapytał, czy może się przysiąść. Winnetou jako
wojownik zachował milczenie i tylko skinął głową. Głodny
i wycieńczony całodniowym marszem generał, grzejąc dłonie
przy ogniu, zapytał, czy może się poczęstować pieczystym.
Winnetou milcząc się zgodził. Jaruzelski, gdy już zabierał się do
jedzenia, by zagaić rozmowę powiedział: Wiesz, Winetou, ja tego
Breżniewa tak nie lubię! - To nie jedz!"
Po pamiętnym wystąpieniu Jerzego Urbana na konferencji
prasowej, kiedy ogłosił akcję pomocy polskiego społeczeństwa
dla bezdomnych Nowego Jorku pojawiły się dowcipy o gotowo­
ści zmiany prywatnego M-4 na śpiwór w tymże mieście.
Jeśli dowcipy tyczące się obu wspomnianych osób były, jakby
powiedzieć, w wyważonym tonie, to te, których inspiracją był
Albin Siwak, jego osobowość, rozległość jego przemyśleń i za­
dziwiająca elokwencja, atmosfery takiej już nie miały. Opowiada­
no bowiem, że „przychodzi Siwak do lekarza i mówi: Panie
doktorze mam migrenę. Panie Siwak, co mi pan tu opowiada, na
migrenę to przed wojną chorowała arystokracja, a panu to po
prostu głowa napierdala".
Wspomnieć tu jeszcze należy o wydarzeniach, które w widocz­
ny sposób wyzwalały nowe treści folklorystyczne w dniach
ostatnich miesięcy. Najważniejszymi z nich były: referendum
przeprowadzone jesienią 1987 roku i reforma gospodarcza z mo­
zołem wprowadzana przez Rząd Zbigniewa Messnera, szczegól­
nie zaś jej tzw. II etap. Podobnie było z obradami „okrągłego
stołu". Wydarzenia te zasługują na osobne folklorystyczne omó­
wienie.
Jawi się też w folklorze politycznym swoista megalomania
narodowa, ta sama, o której ongiś tak zajmująca pisał Jan
Stanisław Bystroń, aczkolwiek dzisiaj w zmienionej zupełnie
sytuacji społecznej, inne są nieco punkty odniesienia, a i w parze
z poczuciem wyższości idzie satyra wymierzona w to, co wy­
szydzenia godne:
Za tym wielkim stepem państwo jest ogromne,
żółty człowiek tam nachalnie ostrzy kły,
w noc bezsenną on ulepi wielką bombę,
by czerwonym na jej widok ciekły łzy.
Nie oddamy Chinom Związku Radzieckiego,
Nie oddamy Chińczykowi Kraju Rad.
Zdrastwuj Wania, jakby doszło co do czego,
my czuwamy, wy możecie spać.
Z Gorbaczowa nikt nie zrobi już balona,
Tichonowi nikt nie będzie w oczy pluł.
Zdrastwuj Litwo z wami przecież jest Korona,
Chińskich bajek nikt nie będzie więcej plótł.
Nikt nie zrobi z Moskwy pólka ryżowego
i na Kremlu nikt nie będzie saki pił.
Więc Rosjanie już nie uczcie się chińskiego,
język polski w zupełności starczy wam.
W tym konkretnym przypadku ważna jest nie tylko sama
technika retoryczna, ale przede wszystkim treść owych per­
swazyjnych sformułowań ukrytych pod powierzchnią opiekuń­
czego z pozoru tekstu, kierowana w rzeczywistości samym sobie.
Tak oto w największym skrócie przedstawia się folklor politycz­
ny, czyli ta część folklorystycznej rzeczywistości, która najżywiej
reaguje na codzienność. Niebagatelny, tematycznie niezwykle
rozbudowany, a jednak ignorowany, pomijany w publikacjach.
Z całą jednak pewnością zasługuje na prezentowanie, bowiem to
on współcześnie mówi najszerzej i najczytelniej o społecznych
odczuciach, a i czas najwyższy wyrwać się z zaklętego obszaru
tematów tabu. Skoro więc mamy mówić o rzeczywistości, w tym
o rzeczywistości folklorystycznej, to trzeba ją brać taką jaka jest.
Wydaje się, że właśnie te teksty słowne w nieskrępowanym
obiegu mają niezwykłą moc kształtowania nastrojów. Dlatego tak
pilną potrzebą staje się dziś badanie nie tylko ogólnej retoryki
kultury masowej, ale również szczegółowej retoryki folkloru
współczesnego, który w masowym obiegu posiada olbrzymie,
wciąż jeszcze nie rozszyfrowane do końca możliwości.
PRZYPISY.
M. Azadowskij,
Besedy sobiratelja.
O sobiranii i zapisywani/
ludowa
i literatura
chłopska.
Materiały
z ogólnopolskiej
sesji
1
pamiatnikow
ustnogo
tworczestwa,
Irkuck 1924, s. 35.
folklorystycznej
16-18.11.1973,
Lublin 1977, s. 129-137.
J. Sokołów,
Czto takoje folklor,
Moskwa 1935.
D.S. Lichaczow,
Czas artystyczny
w folklorze,
„Literatura
2
5
J.W. Szulczewski,
Sen Kujawiaka,
czyli przygoda
w niebie,
3
Ludowa", 1972, R. XVI, nr 2, s. 40.
6
„Piast. Dodatek Niedzielny Oświatowo-społeczny
Dziennika
Tamże, s. 40.
Kujawskiego", 9 lutego 1936, R.VI, nr 6, s. 6.
4
7
J. Święch, op. cit., s. 133-134.
J. Święch,
Twórczość
okupacyjna
a folklor,
(w:)
Literatura
Tekst ten publikujemy w niniejszym numerze.
8
19
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • happyhour.opx.pl
  • Tematy

    Cytat


    Facil(e) omnes, cum valemus, recta consili(a) aegrotis damus - my wszyscy, kiedy jesteśmy zdrowi, łatwo dajemy dobre rady chorym.
    A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Jan Twardowski
    Ad leones - lwom (na pożarcie). (na pożarcie). (na pożarcie)
    Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
    Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren