Filozofia jest sztuką życia. Cyceron

Octavia E. Butler - Wiezy krwi

Octavia E. Butler - Wiezy krwi, FANTASTYKA NAUKOWA - SUBIEKTYWNY WYBÓR ANDRZEJA KRZEMIŃSKIEGO

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nagroda "Nebula" w roku 1985OCTAVIA E. BUTLERWIĘZY KRWIOstatnia noc mego dzieciństwa rozpoczęła się od wizyty w domu. Siostry T'Gatoi dały nam dwa sterylne jaja. Jedno T'Gatoi przeznaczyła dla mojej matki, brata i sióstr. Nalegała, bym drugie zjadł sam. Nie miało to znaczenia. Było i tak tyle, że każdy mógł poczuć się dobrze. Prawie każdy. Bo moja matka nie chciała jeć w ogóle. Siedziała tylko, patrzšc jak wszyscy wokół niej oddalajš się, marzš. Przeważnie patrzyła na mnie.Przytulony do długiego, aksamitnego podbrzusza T'Gatoi pochłeptywałem od czasu do czasu z mojego jaja, zastanawiajšc się, dlaczego matka odmawia sobie tak niewinnej przyjemnoci. Gdyby pozwalała sobie na niš czasem, nie miałaby tylu siwych włosów. Jaja przedłużały życie, przedłużały wigor. Mój ojciec, który w całym życiu nie odmówił ich sobie ani razu, żył dwukrotnie dłużej niż powinien. A pod koniec życia, kiedy należałoby już zwolnić, polubił mojš matkę i spłodził czworo dzieci.Ale wydawało się, że matka zadowolona jest z tego, iż starzeje się wczeniej, niż musi. Dostrzegłem, że odwróciła się, gdy kilka kończyn T'Gatoi objęło mnie mocniej. T'Gatoi lubiła ciepło naszych ciał i korzystała z niego przy każdej okazji. Kiedy byłem mały i częciej przebywałem w domu, matka pouczała mnie zwykle, jak powinienem zachować się wobec T'Gatoi - jak okazywać szacunek i posłuszeństwo, ponieważ T'Gatoi jest osobistociš z rzšdu Tlików kierujšcš Rezerwatem i przez to najważniejszš istotš swej rasy kontaktujšcš się bezporednio z Ziemianami. To wielki honor, mówiła moja matka, że taka osoba wybrała naszš rodzinę. Kłamišc, matka była zawsze ogromnie oficjalna i surowa.Nie miałem pojęcia, dlaczego kłamie, a nawet o czym kłamie. Było honorem mieć w rodzinie T'Gatoi, ale w żadnym razie nie było nowociš. T'Gatoi i moja matka przyjaniły się przez całe życie matki i T'Gatoi nie zależało na tym, by honorowano jš w miejscu, które uważała za swój drugi dom. Po prostu przychodziła, wspinała się na jeden ze swych specjalnych tapczanów i przywoływała mnie, bym jš grzał. Było niemożliwociš zachowywać się wobec niej urzędowo, gdy przytulony do niej słuchałem zwykłych narzekań na to, że jestem zbyt chudy.- Poprawiłe się - powiedziała tym razem, obmacujšc mnie pięcioma czy szecioma ze swych kończyn. - W końcu przybierasz na wadze. Chudoć jest niebezpieczna.Dotknięcia zmieniły się subtelnie, stajšc się seriš pieszczot.- Wcišż jest za chudy - wtršciła ostro matka.T'Gatoi uniosła z tapczanu głowę i może metr swego ciała, jakby próbujšc usišć. Popatrzyła na mojš matkę, a ta, z pomarszczonš i staro wyglšdajšcš twarzš, odwróciła się.- Lien, chciałabym, żeby zjadła to, co zostało z jaja Gana.- Jaja sš dla dzieci - powiedziała moja matka.- Sš dla rodziny. Proszę, zjedz.Mimowolnie posłuszna, matka wzięła ode mnie jajo i podniosła je do ust. Już tylko kilka kropel pozostało w pomarszczonej teraz, elastycznej skorupie, ale wycisnęła je i połknęła, a po kilku chwilach zmarszczki napięcia poczęły wygładzać się na jej twarzy.- To dobre - wyszeptała. - Czasem zapominam, jak dobre.- Powinna jeć więcej - rzekła T'Gatoi. - Czemu tak ci spieszno do staroci?Moja matka nie odpowiedziała.- Lubię móc tu przychodzić - powiedziała T'Gatoi. - Ten dom jest azylem dzięki tobie, a przecież nie chcesz o siebie dbać.Na zewnštrz na T'Gatoi prowadzono nagonkę. Jej rodacy chcieli, by udostępniono nas w większej liczbie. Tylko ona i jej frakcja polityczna stała między nami a owymi hordami, które nie pojmowały, dlaczego istnieje Rezerwat - dlaczego żaden Ziemianin nie może być kuszony, opłacany, rekrutowany, udostępniany im w jakikolwiek sposób. A może rozumieli i tylko w swej rozpaczy nie przejmowali się tym. Dzieliła nas pomiędzy najbardziej potrzebujšcych lub sprzedawała bogatym i potężnym za wsparcie polityczne. Tym sposobem bylimy czym koniecznym, symbolem pozycji i ludem niezależnym. Nadzorowała łšczenie rodzin, kładšc kres pozostałociom dawnego systemu rozbijania rodzin, by zaspokoić niecierpliwych Tlików. Żyłem z niš na zewnštrz. Widziałem rozpaczliwe pożšdanie, z jakim patrzyli na mnie niektórzy. Było cokolwiek przerażajšce wiedzieć, że tylko ona stoi między nami a owš rozpaczš, która tak łatwo może nas pochłonšć. Patrzšc na niš moja matka mówiła mi czasem "Troszcz się o niš". A ja przypominałem sobie wtedy, że ona też była na zewnštrz i widziała.Teraz T'Gatoi użyła czterech ze swych kończyn, by zepchnšć mnie na podłogę.- Odejd, Gan - powiedziała. - Sišd tam ze swoimi siostrami i rozkoszuj się tym, że nie jeste trzewy. Dostałe najwięcej z jaja. Lien, chod mnie ogrzać.Moja matka wahała się z powodów dla mnie niepojętych. W jednym z moich najwczeniejszych wspomnień matka leżała rozcišgnięta u boku T'Gatoi, gawędzšc o sprawach, których nie rozumiałem, podnoszšc mnie z ziemi i sadzajšc ze miechem na którym z członów T'Gatoi. Jadła wówczas swš częć jaj. Zastanawiałem się, kiedy i dlaczego przestała to robić.Położyła się teraz przy T'Gatoi, a cały lewy rzšd kończyn tamtej zamknšł się wokół niej, trzymajšc jš luno lecz pewnie. Zawsze uważałem, że wygodnie tak leżeć, ale poza mojš starszš siostrš nikt z rodziny tego nie lubił. Mówili, że czujš się przez to jak w klatce.T'Gatoi chciała zamknšć mojš matkę w klatce. Gdy już to zrobiła, lekko poruszyła ogonem i rzekła:- Zbyt mało jaja, Lien. Powinna była je zjeć, gdy ci je dano. Rozpaczliwie go teraz potrzebujesz.Ogon T'Gatoi drgnšł raz jeszcze, a jego smagnięcie było tak szybkie, że nie dostrzegłbym go, gdybym specjalnie nie wypatrywał. Żšdło wytoczyło jednš kroplę krwi z obnażonej nogi mojej matki.Matka krzyknęła - prawdopodobnie z zaskoczenia. Użšdlenie nie boli. Potem westchnęła i widziałem, że jej ciało rozlunia się. Ociężale przesunęła się w klatce kończyn T'Gatoi, przyjmujšc wygodniejszš pozycję.- Dlaczego to zrobiła? - spytała sennie.- Nie mogłam już dłużej patrzeć, jak siedzisz i cierpisz.Matka zdobyła się na lekkie wzruszenie ramion.- Jutro - powiedziała.- Tak. Jutro zaczniesz cierpieć na nowo... jeli musisz. Ale w tej chwili, tylko w tej chwili, leż i ogrzewaj mnie, i pozwól mi sobie ulżyć.- Jest wcišż mój, wiesz - powiedziała matka niespodziewanie. - Za nic nie można go ode mnie kupić.Na trzewo nie pozwoliłaby sobie wspominać o podobnych sprawach.- Za nic - zgodziła się T'Gatoi ustępliwie.- Czy mylała, że sprzedam go za jaja? Za długie życie? Mojego syna?- Za nic z tych rzeczy - powtórzyła T'Gatoi, głaszczšc ramiona mojej matki i bawišc się jej długimi, siwiejšcymi włosami.Chciałem dotknšć matkę, przeżyć z niš tę chwilę. Ujęłaby mojš dłoń, gdybym jš teraz dotknšł. Wyzwolona przez jajo i żšdło, umiechnęłaby się i może powiedziała co, co skrywała od dawna. Ale jutro wszystko to pamiętać będzie jako poniżenie. Nie chciałem być częciš zapamiętanego poniżenia. Najlepiej być cicho i wiedzieć, że kocha mnie - pod całš obowišzkowociš, dumš i bólem.- Xuan Hoa, zdejmij jej buty - powiedziała T'Gatoi. - Za chwilę użšdlę jš znów i będzie mogła zasnšć.Moja siostra usłuchała, a kiedy stanęła na nogi, chwiała się niepewnie. Gdy skończyła, siadła obok mnie i ujęła mojš dłoń. Zawsze bylimy jednociš, ona i ja.Matka przywarła potylicš do podbrzusza T'Gatoi i z tej niemożliwej pozycji próbowała spojrzeć w jej szerokie, okršgłe oblicze.- Chcesz mnie użšdlić raz jeszcze?- Tak, Lien.- Będę spać do jutrzejszego południa.- Dobrze. Potrzebujesz tego. Kiedy ostatnio spała?Mruknięcie matki wyrażało irytację.- Powinnam cię rozdeptać, kiedy była jeszcze nieduża - wymamrotała.Był to ich stary żart. W pewnym sensie rosły razem, choć nigdy za życia matki T'Gatoi nie była na tyle mała, by mógł jš rozdeptać jakikolwiek Ziemianin. Obecnie była niemal trzykrotnie starsza od matki, a jednak wcišż będzie młoda, gdy matka umrze ze staroci. Ale T'Gatoi i matka spotkały się, gdy T'Gatoi wchodziła w okres gwałtownego rozwoju - rodzaj dojrzewania Tlików. Matka była wtedy tylko dzieckiem, ale przez jaki czas rozwijały się w równym tempie i nie miały prócz siebie lepszych przyjaciół.T'Gatoi poznała nawet matkę z mężczyznš, który stał się mym ojcem. Rodzice, zachwyceni sobš bez względu na wielkš różnicę wieku, wzięli lub akurat wtedy, gdy T'Gatoi wchodziła w branżę swej rodziny - w politykę. Odtšd widywała się z matkš rzadziej. Ale mniej więcej wtedy, gdy urodziła się moja starsza siostra, matka obiecała T'Gatoi jedno ze swych dzieci. I tak musiałaby dać komu jedno z nas, a wolała T'Gatoi od kogo obcego. Mijały lata. T'Gatoi podróżowała i poszerzała swe wpływy. Rezerwat należał już do niej w owym czasie, gdy wróciła do matki, by odebrać to, co prawdopodobnie uważała za sprawiedliwš nagrodę za swš ciężkš pracę. Moja starsza siostra polubiła jš z miejsca i zapragnęła, by wybór padł na niš, ale wtedy włanie ja miałem przyjć na wiat i T'Gatoi spodobał się pomysł wybrania niemowlęcia, obserwowania go, uczestniczenia we wszystkich fazach rozwoju. Mówiono mi, że po raz pierwszy znalazłem się w klatce kończyn T'Gatoi trzy minuty po urodzeniu. Kilka dni póniej po raz pierwszy dano mi skosztować jaja. Mówię o tym Ziemianom, kiedy pytajš mnie, czy kiedykolwiek czułem przed niš lęk. I mówię to Tlikom, kiedy T'Gatoi proponuje im małe ziemskie dziecko, a oni, w swej pożšdliwoci i niewiedzy, domagajš się dorosłego. Nawet mój brat, który jakim sposobem wykształcił w sobie lęk i nieufnoć wobec Tlików, przyjšłby się najprawdopodobniej gładko w jednej z ich rodzin, gdyby został zaadoptowany odpowiednio wczenie. Czasem mylę, że dla jego dobra tak powinno się stać. Patrzyłem, jak wycišgnięty na podłodze w drugim końcu pokoju, leży z otwartymi lecz przymglonymi oczami i ni swój sen po jaju. Bez względ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • happyhour.opx.pl
  • Tematy

    Cytat


    Facil(e) omnes, cum valemus, recta consili(a) aegrotis damus - my wszyscy, kiedy jesteśmy zdrowi, łatwo dajemy dobre rady chorym.
    A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Jan Twardowski
    Ad leones - lwom (na pożarcie). (na pożarcie). (na pożarcie)
    Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
    Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren