Filozofia jest sztuką życia. Cyceron

Obcy

Obcy, Vicca Redwitch

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Obcy
© Copyright by Vicca Redwitch 2012
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części
niniejszej publikacji
jest zabronione bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej publicznego
udostępniania w Internecie
oraz odsprzedaży zgodnie z Regulaminem Wydaje.pl.
Korekta: Weronika
Opracowanie graficzne: Arunia
Obcy
Vicca Redwitch
Wydanie I
Nazywam się Suli. Wraz z rodzicami i bratem mieszkam w wiosce.
Jednej z większych, jakie istnieją.
A przynajmniej tak twierdzą moi rodzice. Podobno inne wioski są mniejsze i życie w nich
jest trudniejsze.
A to dlatego, że częściej atakują je
Obcy.
Nasza wioska położona jest nieco na uboczu i najazdy zdarzają się rzadko.
Prawdę mówiąc, odkąd ja żyję nie było żadnego.
Mieszkanie w dużej wiosce ma dużo plusów. Po pierwsze jest wesoło.
Wieczorami zbieramy się na równinie i starsi opowiadają dowcipy, a młodsi popisują się
sprawnością. Po drugie jest bezpieczniej. Jest większa liczba strażników, bardziej
rozbudowany system pomocy w razie ataku. Przynajmniej w teorii. Tyle, że nasza straż już od
bardzo dawna nic nie robi, tylko wyleguje się leniwie.
Mieszkanie w dużej wiosce ma również minusy. Na przykład : jest problem z żywnością.
Tata i wujowie wyruszają na długie , często kilkudniowe polowania. Mama zawsze bardzo się
martwi, gdy nie ma ich długo. Ostatnio ich polowania stają się coraz dłuższe a jedzenia jest i
tak coraz mniej.
Mam kilkudziesięciu wujów. Naprawdę. I tyleż ciotek, a swojego rodzeństwa ciotecznego
nawet nie jestem w stanie zliczyć. Mama twierdzi, że jesteśmy płodną rodziną i to aż dziwne,
że ona ma nas tylko dwoje (mnie i mojego brata).
Żyjemy skromnie, nie zawsze mamy pełen brzuch, ale przynajmniej jest bezpiecznie. Bez
tych najazdów znaczy się.
Nie wolno nam się za bardzo oddalać od domu w dzień, a jeżeli już, to zawsze z kimś
dorosłym. Ale w nocy jest dużo swobodniej.
Tata mówi, że w innych wioskach w nocy też trzeba uważać. Mówi, że
Obcy
przychodzą
znienacka, zapalają wielkie kule światła i zabijają. Nigdy nie widziałam
Obcych
. Na
szczęście.
Jestem zwykłą dziewczynką. Trochę zbyt okrągłą, ale to akurat mam po
mamie. Ona też ma raczej toporną budowę. Tata jest smukły i gibki. Nikt tak jak on, nie
potrafi przeskakiwać nad kraterami.
A mama… no cóż, jest mamą. Kiedy głaszcze mnie i opowiada różne historie, mam ochotę
nigdy nie dorosnąć… Mama też, ciągle wymyśla nam jakieś obowiązki? Choćby jak teraz –
musieliśmy zanieść ciotce trochę zapasów.
Teraz wracamy z bratem od ciotki, idąc po rozległej równinie. Popycham go mocniej.
Zawsze się grzebie. Godzinami stoi, blokując drogę. Boi się wszystkiego! W odpowiedzi
prycha na mnie ze złością, ale w końcu się rusza. Zdążamy wejść do domu i przygotować się
do snu, gdy po raz pierwszy w życiu słyszę wezwanie alarmu.
Obcy
! To najazd!
Rozlega się huk i odruchowo przytulam się do mamy. Tata czujnie staje przed drzwiami.
- Nawet nie drgnijcie. Nie wolno wam się ruszyć. – Komenderuje.
I tak jesteśmy zbyt przerażeni, by się ruszać.
- Może nas nie zauważą. – Szepcze mama, wyrażając nadzieję nas wszystkich.
Rozlegają się odgłosy uderzeń o podłoże. Mocne, wprawiające w drżenie cały dom.
I ja drżę na całym ciele i wtulałam się w matkę coraz mocniej.
Trudno powiedzieć, jak długo to trwa. Dziwne odgłosy, duszące zapachy. Wydaje mi się
nawet, że słyszę krzyki pozostałych mieszkańców wioski. Bo przecież to nie są ich
prawdziwe krzyki prawda?
W końcu wszystko cichnie. Tata każe nam pozostać w domu, a sam wybiera się, by sprawdzić
co się dzieje. Wraca w ponurym nastroju.
- Ilu? – Pyta mama z niepokojem w głosie.
- Piętnastu. – Tata kładzie się ciężko w kącie pokoju. – Byli zbyt powolni. Nie zdążyli uciec.
- Zbyt wielu. – Głos mamy drży.
- Zbyt wielu. - Potwierdza z powagą tata - Najgorsze jest to, że skoro aż tylu dało się złapać,
Obcy
wrócą. Wiedzą, że tu jesteśmy. Będą wracać.
- Musimy mieć nadzieję, kochanie. – Uspokaja go mama.
- Musimy stąd uciec. – Prostuje tata.
- Gdzie? Powiedz mi, gdzie będzie lepiej? Znasz wioskę, gdzie byłoby mniej najazdów, niż
tu?! Nigdzie nie będziemy bezpieczni!
Tata tuli ją do siebie.
- Cicho, kochanie. Cicho. Poczekamy, zobaczymy. Jeśli najazd się powtórzy, uciekniemy.
Patrzeć na mamę, która siedzi zapłakana i bezbronna, to dla mojego brata najwyraźniej za
dużo. Robi to, co umie najlepiej. Płacze.
Tata patrzy na niego surowo.
- Uspokój się! Rozpaczanie tu nie pomoże. Idźcie spać.
Dłuższy czas nic się nie dzieje. Mija kilka spokojnych dni więc myślę, że już po wszystkim.
Tata wyrusza na polowanie.
I wtedy znów słyszę alarm. Budzę się nagle. Mama gestem każe
milczeć. Tym razem nie słyszę ani odgłosów uderzeń, ani drżenia. Alarm cichnie też dużo
szybciej.
Mama wyraźnie się rozluźnia, gdy do naszego domu wpada jeden z moich braci ciotecznych o
imieniu Felis.
Nie dalej niż wczoraj widziałam, jak popisywał się na zgromadzeniu. Chwalił się, że nikt
lepiej od niego nie potrafi się wspinać po gładkich skałach. Wszedł na jedną z najbardziej
stromych, ale tuż przed szczytem obsunął się i spadł na grzbiet. Do dziś porusza się nieco
ociężale. Nawet wtedy nie pisnął. A teraz widzę na jego twarzy przerażenie.
- Bomby! Najeźdźcy zrzucili bomby!- Krzyczy.
I nagle czujemy to wszyscy. Gryzący, duszący zapach. Smród, od którego pieką oczy.
- Wejdźcie głębiej do domu! – Woła mama. – Zakryjcie usta i oczy.
Rzucamy się w najodleglejszy zakątek domu.
Smród narasta. Boli od niego głowa i dusi, aż chce się kasłać. Mój brat znów popłakuje cicho.
Przytulam go i poklepuję delikatnie, bardziej by uspokoić siebie, niż jego.
Powoli, z biegiem czasu, zapach zaczyna jednak tracić na sile. Biały pył wciska się do domu,
ale nie dociera do żadnej ze skulonych osób.
Mama przestaje w końcu wpychać nas na ścianę.
- Chyba już po wszystkim. – Mówi słabym głosem.
Felis potakuje.
- Chyba tak. Trzeba się rozejrzeć.
- Nie. – Protestuje mama. – Jeszcze jest zbyt niebezpiecznie. Musimy poczekać, aż zapadnie
zmrok.
Felis próbuje coś mówić , ale mama ucisza go krótkim:
- Bez dyskusji.
Tak więc czekamy do wieczora.
Czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Oczywiście, żyjąc w takiej
zaludnionej wiosce, spotkałam się ze śmiercią, ale nie taką!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • happyhour.opx.pl
  • Tematy

    Cytat


    Facil(e) omnes, cum valemus, recta consili(a) aegrotis damus - my wszyscy, kiedy jesteśmy zdrowi, łatwo dajemy dobre rady chorym.
    A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Jan Twardowski
    Ad leones - lwom (na pożarcie). (na pożarcie). (na pożarcie)
    Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
    Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren