Filozofia jest sztuką życia. Cyceron

Odyseja22

Odyseja22, Filologia klasyczna, Odyseja

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
373PIE�� DWUDZIESTA DRUGARze� zalotnik�wOdys rozsta� si� w mgnieniu z �ebraczym �achmanem.Wskoczy� na pr�g wysoki z �ukiem i ko�czanem,W kt�rym wiele strza� by�o, nastrz�pionych pi�ry;Wysypawszy je u n�g, zagab� gach�w z g�ry:�A wi�c si� ju� rozstrzygnie, mamy b�j stanowczy!Teraz cel mam, jakiego nie mia� �aden �owczy!Zobacz�, czy we� trafi�, Febowi na chwa��.Rzek� - i w Antinoosa pu�ci� gorzk� strza��,W�a�nie gdy ten po czasz� z�ocist�, dwuuszn�Si�ga�, i ju� j� r�k� chwyciwszy pos�uszn�,Chcia� do ust podnie��; umrze� ani mu si� �ni�o!Kt� by my�la� przy godach, gdzie ich tylu by�o,By si� tam kto� odwa�y�, cho�by jak waleczny,Zgotowa� mu los czarny i wtr�ci� w cie� wieczny?Lecz Odys, we� zmierzywszy, trafi� w samo gard�o,.�e a� przez kark �ele�ce na wskro� si� przedar�o;Czasza z r�k si� wy�liz�a, gdy pada� ukosem;I zaraz promie� czarnej krwi buchn�� mu nosem,Precz od siebie kopn�y st� drgaj�ce nogi,�e si� wywr�ci�: misy zas�a�y pod�ogi,Chleb i mi�siwo w kurzu brudnym si� zwala�o.Widz�c gachy, jak pada�, krzykiem izb� ca��Nape�nili, ze swoich zerwali si� sto�k�w,I przebiegaj�c izb�, od ko�ka do ko�k�wSzukali po wszech �cianach w zajad�ym ukropie -Lecz ani jednej tarczy nie by�o ni kopie.Wi�c, gro��c, Odyseja karali s�owami:�Na z�e-� wyjdzie, w��cz�go, �e� �mia� zadrze� z nami!Ale sztuka od razu! P�jdziesz wnet do ojc�wZa zab�jstwo pierwszego z itackich mo�ojc�w!�ywot tw�j policzony, s�py ci� tu zjedz��.Tak mu grozili w szale, bo i�cie nie wiedz�,Czy zabi� go umy�lnie. - G�upcy! Ani marz�,�e skrzyd�a bliskiej �mierci nad nimi si� wa��!Na to Odys, przebiwszy �renic�[377] ich swoj�:�Psy jakie�! My�licie, �em poleg� pod Troj�?�e nie wr�c�? Wi�c dalej rej wodzi� po domu!Z dworskimi dziewki p�odzi� rozpust� bez sromu,I, chociem �yw, ma��onk� moj� ba�amuci�!Jakby bogi nie mog�y tych szale�stw ukr�ci�.Jakby wam j�zyk ludzki m�g� przepu�ci� p�azem!Lecz dosy�! Wyrok �mierci pad� na wszystkich razem�.To rzek�, a blady przestrach ogarn�� zbytniki.Ten i �w rad by umkn�� z tej zabijatyki.Sam tylko Eurymachos zdoby� si� na s�owo:�Je�li� itacki Odys, wracaj�cy zdrowo,S�usznie karcisz za gwa�ty te nasze Achiwy,Za te w zamku i w�o�ciach wyprawiane dziwy.Lecz sprawca tych bezece�stw przed tob� tu le�y,Antinoj - on nas ci�gle kusi� do grabie�y.Nie tyle o �eniaczk� wida� mu chodzi�o,Jak o wi�ksze, co z wol� Kroniona nie by�o:Oto chcia� on sam kr�lem zosta� nad Itak�,A syna twego sprz�tn�� �mierci� lada jak�.Ma ju�, na co zarobi�! A wi�c zlituj�e si�Nad nami! Ka�dy ch�tnie, co porwa�, odniesie:Za to, co�my najedli, napili z twych sto��w,Ka�dy ci przyprowadzi po dwadzie�cia wo��w,A dla zgody do�o�ym, co chcesz: miedzi, z�ota,P�ki ci� nie zjednamy; gniew tw�j nie dziwota!�Dziko spojrzawszy, m�dry Odysej mu na to:�Nie, Eurymachu! Nawet pu�cizn� bogat�Po ojcach mi tu znie�cie, i wi�cej w dodatku,To i tak d�o� nie spocznie, p�ki do ostatkuO ka�d� zbrodni� z ka�dym nie sprawi� si� gachem.Teraz macie w�z, przew�z: b�j na �mier� lub z strachemUcieczka; a czy �mierci kt�ry si� wychwyci?Lecz �aden, my�l�, wszyscy b�dziecie zabici!�Tak m�wi�, a po ciele przesz�o ich a� mrowie.Wtem jeszcze raz Eurymach do swych si� ozowie:�Bracia! U tego cz�eka nie zmacha si� r�ka!P�ki pani� ko�czana i g�adkiego ��ka,P�ty s�a� b�dzie strza�y ze l�ni�cego proga,A� wszystkich wytnie. Nu�e! We�my si� do wroga!Doby� mieczy! Sto�ami pozastawia� piersiOd strza�u jego - i hurmem wypadniem najpierwsi.Gdy go z progu i ze drzwi wyp�oszy� si� uda,Wpadniem wtedy do miasta, skrzykniem du�o luda,On tymczasem za nami po�le strza� po�ledny�.Tak rzek� - i zaraz doby� obosieczny, miednyKoncerz[378] i z podniesionym na Odysa bie�a�,Z srogim krzykiem; a Odys w�a�nie co wymierza��uk sw�j, i w same piersi celowa� pociskiem,�e a� w g��bi w�troby uwi�z� mu ze wszystkiem.R�ka miecz wypu�ci�a, on sam run�� krwawyPrzez st� i na pod�og� pozrzuca� potrawyZ dwuuszn� czasz�. Wi� si�, czo�em t�uk� po ziemi.W b�lach konania kopi�c nogami obiemi,Zwali� sto�ek, i oczy noc� si� powlek�y.Wnet te� i Amfinomos wyskoczy� jak w�ciek�yPrzeciwko Odysowi z wzniesionym brzeszczotem,By go z drzwi wyparowa�; lecz Telemach lotemZabieg� mu: w same plecy, pomi�dzy ramiona,Wrazi� kopi�, a� na wskro� pier� przedziurawiona.Pad� jak d�ugi, o ziemi� uderzy� czerepem,A Telemach, uchodz�c, rozsta� si� z oszczepem,Zostawionym w kad�ubie; sz�o mu, aby kt�ryAchiw, kiedy sw�j oszczep wydobywa�, z g�ryNie p�atn�� go albo te� nie przeszy� w nat�oku.K�temu jednym podskokiem by� przy ojca bokuI uskrzydlone s�owa pos�a�o mu ch�opi�:�Ojcze! Wnet ci dostawi� paw� i dwie kopie;To� szlem, co by do czo�a szczelnie ci przystawa�;Siebie ca�kiem uzbroj�, a i zbroi kawa�Znios� dla Eumajosa i dla Filojtiosa.Daleko lepiej bi� si�, kiedy pier� nie bosa�.Na to mu rzecze Odys, �wik[379] szczwany jak ma�o:�Bie� i przyno�, dop�ki strza� jeszcze zosta�o,Aby mi� nie wypar�a z prog�w ta gromada�.Jako� Telemachowi przypad�a ta rada,Bo pobieg� do skarbczyka, gdzie sta�y or�e,Tam wybra� osiem kopij i cztery paw�e,To� szlem�w miednych cztery, zdobnych w ko�skie kity,I zni�s� pr�dko do ojca m�odzian wy�mienity.Po czym w zbroj� miedzian� sam oblek� si� duchem,A za jego przyk�adem i wolarz z pastuchemW pe�nej zbroi doko�a Odysa stan�li.Bohater za�, dop�ki strza� starczy, co strzeli,To powali jednego, tak �e w ca�ym gmachu,Gdzie spojrza�e�, to le�� kup� gach na gachu.Lecz gdy gniewnemu panu strza� brak�o w ko�czanie,Odstawi� �uk i opar� go u drzwi, przy �cianie,Sam za� nadzia�, paw�� poczw�rn�[380] na siebieI szlem w�o�y� na g�ow�, do�wiadczon w potrzebie,Co gro�nie ogonami powiewa� ko�skimi,R�ce uzbroi� dwiema dzidy dwusiecznymi.By�y tam w �cianie z boku jakie� drzwi wychodne,Od kt�rych, jak to mieszkania wygodne,Szed� korytarz z zapartym wyj�ciem na podw�rze.Tam wi�c Odys wyprawi� co rychlej na str�ePastucha, by nikt nie m�g� tamt�dy wyj�� z domu.Wtenczas to Agelaos do swoich rzek�: �KomuZ was ku tym drzwiczkom jeno przecisn�� si� uda,Niech pobie�y do miasta, skrzyknie du�o luda;Ju� on ostatni� strza�� wystrzeli tymczasem�.Na to koziarz Melantios b�kn�� mu nawiasem:�O boski Agelaju, na nic ta robota!Wychodz�ce na podw�rz zbyt blisko s� wrota,A i przej�cie do sieni �cie�nia si� w czelu�ci:Silny ch�op niech tam stanie, nikogo nie pu�ci.Lepiej pono, gdy znios� or�e i zbrojeZ g�rnego skarbca. Nigdzie - takie zdanie moje -Tylko tam je przechowa� Odys z Telemachem�.Tak rzek� koziarz Melantios i ruszy� z zamachemDo g�rnych izb kr�lewskich, bocznymi wschodami[381],Gdzie wzi�� tarczy dwana�cie z tylu� oszczepami,Wi�c i szlem�w dwana�cie, zdobnych ko�sk� grzyw�,Zni�s� i pomi�dzy gachy rozdzieli� co �ywo.Lecz Odysowi serce zadrga�o i �yty[382],Widz�c, jak z gach�w ka�dy sta� zbroj� okryty,A kopi� wstrz�sa�. Ci�ka zda mu si� robota!Jako� do syna szepn��: �Najpewniej niecnotaKt�ra� to z dziewek dworskich, czy fortel koziarzaTak im pom�g�, �e bitwa sroga nam zagra�a!�Na to mu Telemachos, m�odzieniec roztropny:�Ojcze m�j! Jam pope�ni� ten to b��d okropny;Nie winuj�e nikogo! Jam drzwi od skarbczykaNie zawar�, co snad� tkn�o jakiego� psotnika.Wi�c, Eumajosie, �piesz si�, zatrza�nij na rygle,I uwa�, czy nie kt�ra z dziewek p�ata figleLub koziarz, bo do niego ta sprawka podobna.�Kiedy tak mi�dzy sob� gwarzyli z osobna,W�a�nie koziarz Melantios drugim ju� nawrotemSzed� po bro� do komory. Eumajos wnet o tem,Wytropiwszy go, przybieg� do pana z nowin�:�Cny Laertiado! M�dry Odysie! Patrz ino:Ten �otr, co pos�dzamy wszyscy go o zdrad�,Znowu idzie do skarbca! Panie, daj�e rad�!Mam-li go, je�li z�api�, na miejscu tam sprawi�,Czy te� po wymiar kary do ciebie dostawi�,Aby za swe �otrostwa na�o�y� tu g�ow�?�Na to m�dry Odysej takie rzuci� s�owo:�Ju� to ja z Telemachem te gach�w czeredy,Cho�by na nas jak bi�y, wstrzymamy od biedy.Wy za� dwaj r�ce do n�g zwi��cie mu na grzbiecie,A wtr�ciwszy do skarbca, drzwi za si� zamkniecie;Dopiero zadzier�gn�wszy o te p�ta sznury,Ci�gcie �otra po s�upie na belk� do g�ry,Aby �y� jeszcze d�ugo, m�czy� si� najsro�ej�.Rzek� im, a obaj s�udzy, rozkaz pe�ni� skorzy,Poszli na g�r�; ju� on w skarbcu by� przed nimiI w k�cie grze... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • happyhour.opx.pl
  • Tematy

    Cytat


    Facil(e) omnes, cum valemus, recta consili(a) aegrotis damus - my wszyscy, kiedy jesteśmy zdrowi, łatwo dajemy dobre rady chorym.
    A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Jan Twardowski
    Ad leones - lwom (na pożarcie). (na pożarcie). (na pożarcie)
    Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
    Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren