Filozofia jest sztuką życia. Cyceron

Odyseja24

Odyseja24, Filologia klasyczna, Odyseja

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
402PIE�� DWUDZIESTA CZWARTAPojednanieHermejas, b�g Kylleny[396], przypad� r�czym lotemZwo�ywa� duchy gach�w. Mia� on l�ni�c� z�otemW r�ku lask�; niech dotknie ni� �miertelnych ludzi,Kogo chce snem morzy albo ze snu zbudzi.T� lask� sp�dzi� dusze, z szmerem si� porwa�y;Podobnie nietoperze w norach �wi�tej ska�y,Byle jeden z nich odpad� od d�ugiego splotu,Z piskiem si� porywaj� wszystkie wraz do lotu:Z takim piskiem te dusze pomkn�y tu� w �ladyZa wybawczym Hermesem w podziemne posady,Mkn�c mimo Okeanu, Leukady ska� stromych[397],Bram s�onecznych i mimo siedzib sn�w znikomych,A� si� na asfodelu dosta�y lewad�[398],Gdzie mary nieboszczyk�w zamieszkuj� blade.Tam na ��ce si� zesz�y z Achillowym duchem,Z Patrokla, Amfilocha i tym s�awnym zuchemAjasem, kt�ry wzrostem, postaw� rej wodziPo�r�d nich, li Achilla tylko nie dochodzi,Kt�rego otacza�y zawsze tych dusz grona.W�a�nie zbli�y� si� do nich cie� Agamemnona -Smutny by�, ko�o niego kr�ci�y si� cienieTych, co w domu Ajgista �mierci przeznaczenieZmiot�o i razem z kr�lem dali swoje g�owy.Do nadchodz�cych duch si� ozwa� Achillowy:�Atrydo, jam by� pewien, �e Zeus, w�adca gromuZe wszystkich m��w tobie wi�cej ni�li komuSprzyja� winien, narod�w rozlicznych hetmanie,Tam pod Troj�, gdzie Achiw cierpia� nies�ychanie.Wi�c i w ciebie nareszcie zgubny los ugodzi�,Kt�remu uj�� nie uszed� nikt, kto si� urodzi�?Czemu� ci� w pe�ni chwa�y, na pot�gi szczycieTam na polu troja�skim nie odbieg�o �ycie?Mogi�� by nad tob� usuli[399] AchiwyI syn tw�j s�aw� ojca �wietnia�by szcz�liwy,Gdy dzi� �mier� niepoczesna[400] a� tu ci� zawlek�a�.Na to Agamemnona dusza mu odrzek�a:�Szcz�sny synu Peleja, o boski Achillu!Cho� leg�e� pod Ilionem, a z tob� a� tyluCnych Achaj�w i Trojan g�owy swoje da�o,Walcz�c przy twoim ciele, kt�re tam le�a�oWielkie w kurzu, ju� g�uche na konne gonitwy,B�j przy nim wrza� dzie� ca�y, nigdy ko�ca bitwyTej by nie by�o, gdyby nie deszczu potoki.Wi�c z pola na okr�ty nie�li�my twe zw�oki,Z�o�ywszy je na �o�u obmyli na czysteLetni� wod�, oliw�, z oczu �zy rz�sisteCiek�y nam, a my w�osy z g�owy sobie rwali.Wtem na wie�� t� twa matka[401]wysz�a z morskiej faliZ nimfami, i rozleg� si� j�k �a�o�liwyPo wodach, a� ze strachu struchleli Achiwy,Gotowi na te j�ki schowa� si� w okr�ty,Gdyby by� ich nie wstrzyma� m�� m�dro�ci� �wi�ty,Nestor, z dawna ju� s�ynny rad�, do�wiadczeniem.Owo� tak j�� przed trwo�nym m�wi� zgromadzeniem:�St�jcie, Argeje[402]! Czemu pierzchacie, Achaje?To matka, patrzcie, z morskich odm�t�w powstajeI w nimf gronie do syna zabitego spieszy�.Rzek� i zatrzyma� pop�och pierzchaj�cej rzeszy.C�ry srebrnow�osego Nereja te zw�okiObieg�y, owin�y zaraz w p�aszcz szeroki,A muz dziewi�� s�odkimi g�osy na przemianyZawodzi�o, i ka�dy Achiw by� sp�akany,Tak do g��bi si� wzruszy� tym �a�osnym pieniem.Dni, nocy siedemna�cie nad twym przeznaczeniemP�akali tak bogowie, jak my, ludzie pro�ci;A potem z�o�onemu na stosie w mnogo�ciRzni�to t�uste barany i byki rogate;Trup tw�j p�on�� owinion w ambrozyjn� szat�,Wonnym miodem, oliw� p�omie� by� sycony,Huf witezi�w otacza� �w stos zapalony,Jedni pieszo, a drudzy w rydwanach zaprz�nych.Walczyli i grzmia� �oskot od cios�w or�nych.To� gdy p�omie� Hefajsta strawi� twoje szcz�ty,Wcze�nie twych bia�ych ko�ci popi� by� zgarni�tyI winem skropion. Wtenczas ma� twa, Achillesie,Z�oty dwuuszny dzbanek pomi�dzy nas wniesie -Da� go jej Dyjonizos[403], jak utrzymywa�a -A d�o� mistrza Hefajsta dzban ten wykowa�a.W nim twoje, bohaterze, z�o�ono popio�yZ popio�ami Patrokla zmieszane pospo�y;Antilocha za� szcz�tki schowano osobno.Po Patroklu najwi�cej� kocha� go podobno?Wi�ce�my te popio�y nakryli mogi��[404],Wojsko argejskie ziemi� na ni� nanosi�oNa sam brzeg, co w Hellespont[405] sterczy wysuni�ty,By z dala j� widzia�y mkn�ce tam okr�tyI �eglarze dzisiejszych, jak i przysz�ych czas�w.Matka za� poznosi�a na pole zapas�wDla Achiw�w, co m�stwa z�o�yli dowody,Od boga wyproszone przecudne nagrody.Kto widywa�, jak wodza lub kr�la chowano,Gdy mo�ojce na jego mogile tam stan�W zbrojach, gotowi bi� si� o nagrod� z�ot�,Zdumia�by si� ujrzawszy, z jak� to szczodrot�Na cze�� twoj� Tetyda znios�a z nieba dary!Bo te� ciebie bogowie kochali bez miary!Imi� twoje po �mierci �yje, twoja chwa�a,Achillesie, od ludu do ludu rozbrzmia�a.M�j los gorszy, cho� ko�ca tej wojny jam do�y�,C� gdy wracaj�cego do domu Zeus zmorzy�:Ajgist mi� zamordowa�, �ona mi� zabi�a!�Taka si� mi�dzy nimi rozmowa toczy�a.Tamci, wyszed�szy z miasta, mieli drog� kr�tk�Do zagrody Laerta. Ustro� t� milutk�Ongi naby� on dla si�, sprawia� z potem czo�a.W �rodku dziedzi�ca dw�r sta�; budynki doko�aGospodarskie mieszcz�ce czeladk� robocz�,Gdzie jad�a i sypia�a, pracuj�c ochoczo.By�a tam i Sikelka[406], stara gospodyni,Piel�gnuj�ca pana swego w tej pustyni.Wtem Odys rzek� do syna i pastuch�w trzody:�Wejd�cie do wr�t tej pi�knej przed nami zagrodyI sprawcie najt�ustszego wieprzka na biesiad�!Ja tymczasem do ojca poskocz� na zwiad�,Czy mi� pozna, gdy stan� przed jego oczyma,Czy - d�ugo mnie nie widz�c - w pami�ci ju� nie ma?�To rzek�szy, swej czeladzi odda� bro� i zbroj�.A ci weszli za wrota; on za� kroki swojeSkierowa� wprost do sadu, by znale�� tam ojca,Lecz nigdzie w�r�d d�ugiego nie spotka� ogrojcaNi Doliosa[407], ni syn�w, ni s�ug Doliosowych,Gdy� w pole poszli chrust�w na p�oty tarniowychNaci��, a stary Dolios sam im towarzyszy.Wi�c li samego ojca znalaz� w sad�w ciszy,Jak drzewko okopywa�. Kubrak[408] on na sobieMia� brudny, po�atany; sk�r� nogi obieObwini�te: od kolc�w i cierni obrona;Na r�kach r�kawice, g�owa otulonaW kaptur kozi; tak starzec w �a�obie swej chadza�.Widz�c tedy Odysej - a wzrok go nie zdradza��e ojciec wiekiem z�aman, zjedzon b�lem duszy,Rozp�aka� si�, stan�wszy za pniem wielkiej gruszy,I rozmy�la�, co dalej ma pocz��, niepewny,Czy si� rzuci� w obj�cia, z�o�y� u�cisk rzewnyI wyzna�, �e ju� wr�ci� w progi ojc�w lube,Czyli te� wpierw wybada� i wzi�� go na pr�b�?Ostatnie w�tpi�cemu najlepsze si� zda�o,By przym�wk� wybada� t� dusz� zbola��.I tak zrobi�, i zaraz wprost do ojca kroczy�,Kt�ry, zgi�ty, doko�a szczepu ziemi� t�oczy�.Wi�c podszed�szy ku ojcu rzek� syn znamienity:�Starcze! Z ciebie ogrodnik, widz�, wy�mienity,Wsz�dzie zna� piln� r�k� w uprawie tych sad�w,Tak ko�o fig, oliwek, grusz, jak winograd�w.Ka�dy szczep, ka�da grz�dka uprawna jak rzadko,Jedno tylko zarzuc� - przebaczy mi tatko! -�e sam nie dbasz o siebie. Starzec, wiekiem zgi�ty,Chodzi taki obdarty i nieogarni�ty!Pewnie nie za lenistwo pan o ci� nie stoi -Nie wida� niewolnika przecie� z twarzy twojej,Owszem, co� kr�lewskiego masz w ca�ej postawie,Ni to pan co po �a�ni i wytwornej strawieZa�ywa lekkiej drzemki, jak u starych zwyczaj.Przeto m�w mi, kto jeste�, z prawd� si� nie sprzeczaj.Kto ci� trzyma parobkiem do pracy w ogrodzie?Opowiedz to dok�adnie, niech wiem w mej przygodzie,Czy na wyspie Itace naprawd� stan��em,Jak przed chwil� z ust cz�eka jakiego� powzi��em,Kt�ry zreszt� nie bardzo ch�tnie odpowiada�,Chociem zagab� go grzecznie i dosy� nabada�.O mego tutaj druha, czy �yje, czy zdrowy,Czy go skry� ju� na zawsze pomrok hadesowy?Wi�c ci powiem, wyrazy moje zwa�aj ninie:Mia�em raz podr�nego u siebie w go�cinie,A nigdy przyjemniejszy go�� z dalekiej strony,Ni�li on, w domu moim nie bywa� goszczony.Che�pi� si�, �e w itackim ostrowie si� rodzi�,�e od syna Arkejsja, Laerta, pochodzi�.Jam go w dom m�j wprowadzi�, nie szcz�dzi� niczegoW przyj�ciu dostatkami domu bogatego.Na odjezdnem jam r�wn� okaza� szczodrot�:Da�em mu siedm talent�w warte sztuki z�ote,To� szczeroz�oty krater kwiatami wzorzony,Chlajn�w dwana�cie, przy tym kobierce, chitonyW takiej liczbie, wi�c p�aszcz�w dwana�cie przecudnych;Cztery za� bia�og�owy, bieg�e w pracach trudnychA urodne, sam wybra�, o com go te� prosi�.�Na to rzek� ojciec, kt�ry z p�aczu si� zanosi�:�Przychodniu! Na Itace jeste� w rzeczy samej,Gdzie pod w�adz� zuchwa�ych m��w tu st�kamy.Na pr�no go szczodrymi dary obsypa�e�;O, czemu� go w Itace �ywym nie zasta�e�!By�by ci� obdarowa�, podj�� z go�cinno�ci�,Odes�a� - s�uszno�� ka�e p�aci� wzajemno�ci�.... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • happyhour.opx.pl
  • Tematy

    Cytat


    Facil(e) omnes, cum valemus, recta consili(a) aegrotis damus - my wszyscy, kiedy jesteśmy zdrowi, łatwo dajemy dobre rady chorym.
    A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Jan Twardowski
    Ad leones - lwom (na pożarcie). (na pożarcie). (na pożarcie)
    Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
    Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren