Filozofia jest sztuką życia. Cyceron

Odyseja2

Odyseja2, Filologia klasyczna, Odyseja

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
19PIE�� DRUGAZgromadzenie mieszka�c�w Itaki.Wyjazd TelemachaGdy �wit r�anopalc� urodzi� Jutrzenk�[30],Syn Odysa si� z �o�a porwa�, wdzia� sukienk�Ch�dog�, a przez rami� zawiesi� miecz srogi,Pi�knymi posto�ami[31] bia�e opi�� nogiI wyszed�szy z komnaty, jak niebianin �liczny,Wyda� rozkaz keryksom, aby okolicznyLud k�dziornych Achiw�w na wiece zwo�ali;Wi�c na g�os ich Achaje zewsz�d si� �ci�gali.A gdy ju� powo�ani gromadnie si� znid�,Wst�pi� po�r�d nich, w r�ku ze spi�ow� dzid�,W�dy nie sam, lotnych chart�w par� mia� przy sobie.Pallas taki nada�a blask jego osobie,�e lud wszystek si� cieszy� z m�odzie�ca widoku;Zasiad� presto�[32] ojcowski; starce cofli kroku.Heroj Ajgyptios zacz�� rzecz przed zgromadzeniem.By� to zgarbiony starzec m�dry do�wiadczeniem,Kt�rego syn Antifos z Odysem w wyprawieNa Ilion koniorodny poci�gn��, i w nawieJednej z nim po�eglowa�, kopijnik wyborny,Lecz go Polyfem w jamie rozdar� - na wieczornyK�sek sobie �w z�o�nik ch�opaka zostawi�.Krom niego, mia� trzech innych: Eurynomos bawi�Z zalotnikami; doma dwaj gospodarzyli -Przecie� syna, co zgin��, p�aka� ka�dej chwili.Wi�c stary p�acz�c tak si� ozwa� do s�uchaczy:�Itakanie! Niech s�ucha, kto mi� s�ucha� raczy.Nie by�o u nas sejm�w ni �adnej narady,Odk�d cny Odys wywi�d� pod Troj� osady;Kt� wi�c zwo�a� nas ninie? Kto mia� pow�d jaki?Zrobi�a� to starszyzna, czy nasze junaki?Czy�by kt�ry wie�� dosta�, �e wracaj� nasi?Niechaj m�wi, co s�ysza�, ciekawo�� ugasi.A mo�e jak� spraw� publiczn� chce wnosi�?Zawsze czyn to szlachetny, i niech mu Zeus dosy�Dar�w nasypie, ile serce jego ��da!�Telemach z s��w tych wr�b� pomy�ln� przegl�da,A nie mog�c dosiedzie�, wpad� w po�rodek t�oku,��dny s�owa. Wtem keryks Pejsenor, na okuMaj�c go, zaraz ber�o podsun�� do r�ki;On zwr�ci� si� do starca i na znak podzi�kiRzek�:�Cny starcze, �w sprawca wnet ci si� przedstawi:Jam was zwo�a� w najci�szym smutku, co mi� d�awi.Lecz o powrocie naszych nie wiem nic takiego,Co bym m�g� wnie�� do ludu tu zgromadzonego,Tym mniej o pospolitej kraju radzi� rzeczy;Ino powiem o sobie. Dom m�j si� niweczyPodw�jn� kl�sk�. Naprz�d strada�em rodzica:Pod ber�em jego niegdy� kwit�a ta ziemica;A teraz znowu cierpi� nad domem w upadku -Lada chwila, a koniec mienia i dostatku!Matk� moj� obsiad�a rzesza zalotnik�w;Wszystko to syny naszych przedniej szych w�adyk�w,A ka�dy od jej ojca Ikariosa stroni -Przecie�, �eby prosili, da�by sute po niejWiano i r�k� temu, kogo sam wybierze.Wtomiast woleli u nas obra� sobie le�e,Rzn�� z naszych ob�r wo�y, owce, kozy t�usteNa biesiady, ognistym winem sw� rozpust�Skrapla� i wszystko ch�on�� - a nie ma nikogo,Kto by jak Odys plag� odwr�ci� t� srog�.Ja jej sam nie odwr�c�; si� nie mam na tyleI nie wiem, czy odwag� podo�am ich sile.Oj, da�bym sobie rad�, gdyby si� po temu!Co si� �wi�ci, znie�� trudno i najcierpliwszemu.Dom m�j do szcz�tu z�upion! Ujmijcie� si� przecieKrzywd mych, je�li si� wstyda� s�siad�w nie chcecieDoko�a mieszkaj�cych; wszak was bogi m�ciweMog�yby skara� za ich gwa�ty niegodziwe.Za nie si� Zeus olimpski, za nie Temis[33] naszaPom�ci, co ludzkie rady wspiera lub rozprasza!Pofolgujcie mi, b�agam! Czy� ma�o wam na tem,�e w�asne utrapienie moje dla mnie katem?Mia��eby kiedy Odys, rodzic m�j poczciwy,Umy�lnie was obrazi�, pancerne Achiwy,�e na mnie wetujecie swe dawne obrazyI podszczuwacie gachy? Wola�bym sto razyWidzie� dom m�j, dobytek, przez was poch�oni�ty:W tym nieszcz�ciu ocali� mo�na by cho� szcz�ty;Bo dop�ty bym chodzi� od chaty do chatyKrzycz�c: �Wr��cie, co moje!�, a�bym odbi� straty,Gdy ninie tylko zgryzot poicie mi� jadem!�Rzek�szy to o ziem cisn�� ber�o; �zy mu grademZ �cz si� pola�y. Lud si� �ez jego litowa�:Wszyscy wko�o milczeli i nie wyst�powa�Nikt z gromi�c� pogr�k� przeciw jego mowie,Tylko syn Eupejtesa, Antinoj, tak powie:�Ch�opcze ostroj�zyczny, wyrwa�e� si� hardoZ potwarz�; chcesz nas okry� wstydem i pogard�.C� zalotnicy z�ego-� zrobili? Gdzie wina?Raczej w twej matce, chytrej niewie�cie, przyczyna.Wszak trzy lata min�y, a na czwarty ma si�,Jak zalotnych Achiw�w czcz� nadziej� pasie;Wszystkim co� obiecuje; tym, owym majaczyS�odkimi konszachtami, lecz my�li inaczej...A zatem og�aszamy wr�cz, wszyscy junacy,Dla twojej wiadomo�ci i zgromadzonegoLudu: Wy�lij precz matk�! Niech sobie jakiegoM�a wybierze sama lub ojciec wybierze.Bo je�li ma nas d�ugo trzyma� w poniewierzeI liczy� na sw�j dowcip, dany od Pallady,Tworzenia �licznych tkanin, wybieg�w i zdrady,O czym-to nie s�yszano nigdy za lat dawnych,Acz w Achai bywa�o tyle niewiast s�awnych:Taka Alkmen[34] i Tyro[35], wi�c Mykene[36] cudna -W�dy �adna tak w swej sztuce nie by�a ob�udnaJak Penelopa. Chytro�� nabawi j� szkody,Bo poty �upi� b�dziem twe mienie i trzody,Dop�ki nie przestanie trwa� w swoim uporze,Jakim j� niebo natch�o. Dla niej ur�� mo�eS�awa st�d - w�dy maj�tek przepadnie do licha.A je�li w�r�d Achiw�w nie znajdzie �enicha[37],�aden z nas nie ust�pi krokiem z tego domu,Ani do swoich, ani narzuci si� komu!�Roztropny mu Telemach na to wr�cz odpowie:�Matk� wygna� to w mojej nie mie�ci si� g�owie,Wygna� dawczyni� �ycia, co mi� wykarmi�a -Czy tam ojciec m�j �yje, czy go �mier� zabi�a!Trudno mi tak�e sp�aci� Ikariowi wiano,Gdybym tak samowolnie wygna� ukochan�.Oj, da�by mi on za to! A gorzej demonyPom�ci�yby si�, je�li kl�twa wyp�dzonejWezwie Erynie[38]; ludzie by mn� pogardzali!Nigdy syn z domu swego matki nie oddali.A je�li wam ta mowa moja serca bodzie,To precz z dworu! Na innej osi��� wam gospodzie,Gdzie by�cie sw�j lub cudzy zjadali dobytek!Lecz je�li na tym rozkosz wasza i po�ytek,�eby mi nie zostawi� w domu k�sa chleba,To i mnie zjedzcie! Zakln� nie�miertelne nieba!A wtedy Zeus te psoty r�wnym sp�aci p�atem,I wszyscy gard�o dacie na miejscu, tu, na tem...�Tak rzek�. A Zeus, szerokogrzmi�cy pan b��kitu,Zes�a� dwa or�y k�niemu lotem z g�ry szczytu.Zrazu oba buja�y z wiatrami po niebieRozpostartymi skrzyd�y, blisko obok siebie,Dopiero gdy zawis�y nad zgie�kliwym rynkiem,Nu� trzepota� si� w miejscu i kr�ci� si� m�ynkiem,Topi�c w te czaszki t�umu z�owrogie oczyska.Bi�y si� szponmi pierze dr�c z karku i pyska -W ko�cu przez gmachy miejskie wion�y na prawo.Lud si� dziwi� patrz�cy na t� b�jk� krwaw�,I sam si� w duchu pyta�, co znacz� te dziwy,Gdy Haliterses zabra� g�os, wite� s�dziwy,I wobec sejmuj�cych to otworzy� zdanie:�Co wam powiem, s�uchajcie s��w mych, Itakanie!Cho�, co powiem, najwi�cej w zalotniki mierzy.Im to grozi zag�ada! Kto chce, niech mi wierzy.Odyseja co ino nie wida� z powrotem;Ju� on gdzie� niedaleko i rozmy�la o tem,Jak by gachom zgotowa� �mierci ukaranie.Przy nich si� niejednemu po sk�rze dostanieZ okolicznych mieszka�c�w Itaki g�rzystej;Wi�c trzeba ich hamowa� - wniosek oczywisty.Albo niech sami siebie wezm� w t�gie kluby,A to ich uratuje od niechybnej zguby...�Eurymach, syn Polyba, zgromi� to gadanie,M�wi�c: �Starcze! Id� do dom! Ot, wr�y�by� lepiejSynom swym, czej si� jakie licho ich nie czepi...Ty za�, m�j Telemachu, s�uchaj dobrej ch�ciI rady: Matk� przymu�, niech wraca do ojca!On jej sprawi wesele, wyda za mo�ojcaI c�rze ukochanej da przystojne wiano.Inaczej Achajczyki nigdy nie przestan�Po��da� Penelopy. Czy� boim si� kogo?Telemach nam nie straszny, cho� gada tak srogo.Nawet nas wr�by twoje, staruchu, nie strasz�,Na wiatr rzucone. Wzgard� tylko zyska� nasz�.Zatem do szumnych biesiad wracamy, i w domuNigdy �adu nie dojdziesz, dop�ki z nas komuR�ki matka nie odda. Owo� tak jak pierwejDobija� si� o r�k� jej b�dziem bez przerwyI nikt z nas w inne progi pewno nie zawita,Cho�by by�a niejedna do wzi�cia kobieta�.Na to roztropny m�odzian Telemach odpowie:�S�uchaj mi�, Eurymachu! S�uchajcie, gachowie!O nic was tu nie b�agam, bo i s��w nie staje,Gdy o tym wiedz� bogi i wszystkie Achaje.Statek mi tylko dajcie z dwudziest� osady,A puszcz� si� na morze szerokie na wzwiady:B�d� w Sparcie, a pierwej w piaszczystym Pylosie,Aby si� o rodzica co� wywiedzie� losie;Mo�e od kogo z ludzi lub od pos�annikaZeusowego, dostan� o ojcu j�zyka.Gdy si� dowiem, �e �yje i wraca z podr�y,To jeszcze na� poczekam ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • happyhour.opx.pl
  • Tematy

    Cytat


    Facil(e) omnes, cum valemus, recta consili(a) aegrotis damus - my wszyscy, kiedy jesteśmy zdrowi, łatwo dajemy dobre rady chorym.
    A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Jan Twardowski
    Ad leones - lwom (na pożarcie). (na pożarcie). (na pożarcie)
    Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
    Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren