Filozofia jest sztuką życia. Cyceron

Och

Och, 1, NOWE EBOOKI

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pechowa
Walentynka
Linda Randall
Wisdom
1
- W weekend świętego Walentego Tom zabiera
mnie do jakiegoś romantycznego lokalu.
- Steven zarezerwował stolik w tej nowej francu-
skiej restauracji. Prawdę mówiąc mam nadzieję, że się
oświadczy. To by dopiero było romantyczne.
- W ubiegłym roku Joe przysłał mi trzy tuziny róż. W
tym roku liczę na cztery.
- Ja wołałabym czekoladki.
Zgromadzone wokół ekspresu do kawy kobiety ze śmie-
chem licytowały się nawzajem, porównując swe oczeki-
wania związane z Dniem św. Walentego.
- Gdyby sądzić po waszym zachowaniu, można by
pomyśleć, że 14 lutego wypada drugie Boże Narodzenie -
mruknęła zdegustowana Claire, mijając małą kuchenkę
w drodze do własnego biura.
- Rozchmurz się, Claire. W ich życiu przynajmniej
coś się dzieje. Wiesz co mam na myśli, prawda? Facet
zaprasza cię na wykwintną kolację, a potem oczekuje po-
dziękowania w łóżku - zażartowała Ellen Kendall, szefowa
działu artystycznego. - Słuchaj, urządzam przyjęcie z okazji
Dnia Świętego Walentego. Każdy przebiera się za ulubio-
nego bohatera romantycznego. Przyprowadź jakiegoś
faceta i choć raz też się rozerwij.
- Nie, dziękuję za zaproszenie, ale wolę zostać w
domu i obserwować, jak rośnie mój trawnik. - Claire szyb-
kim krokiem przeszła do dużego biura, które uważała za
swój drugi dom. Ellen podążała tuż za nią.
- Mieszkasz w bloku, na osiemnastym piętrze, więc
ten twój tak zwany trawnik to, ni mniej m więcej, tylko
balkon.
- Jestem przekonana, ze prędzej czy później pojawi
się na nim kilka źdźbeł trawy.
- Wiadomo już coś na temat twojego awansu? –
Ellen opadła na miękkie turkusowe krzesło naprzeciwko
biurka Claire.
- Jeszcze nie. Chyba czekają z podjęciem decyzji na
następne posiedzenie zarządu. - Claire uchyliła nieco żalu-
zje, a następnie siadła za biurkiem, - Jestem pewna, teraz
wszystko pójdzie gładko. W końcu to przecież moja zasłu-
ga, że pizza St. Angelo stała się znana w każdym domu. -
Nie były to czcze przechwałki, a jedynie stwierdzenie fa-
ktu.
- Uważaj, bo poklepując się po plecach możesz zła-
mać rękę.
Claire tylko się uśmiechnęła.
- Czy wiesz, że twoje zachowanie zwraca po-
wszechną uwagę? Właściwie dlaczego tak nie lubisz Dnia
Świętego Walentego? Pomijając oczywiście sprawę tego
drania, Roba.
Claire wzruszyła ramionami, nie zdradzając swego we-
wnętrznego wzburzenia.
- Przecież to tylko reklamowy szal, żeby sprzedać
jeszcze więcej kartek i czekoladek. Boże Narodzenie nie
zdąży się skończyć, a już wszędzie roi się od obrazków
małego, łysego golasa fruwającego z łukiem i strzałami w
garści. Przecież to istne piekło.
Ellen płynnym ruchem podniosła się z krzesła.
- No cóż, kochana. Fakt, że nie masz w sobie, ani
odrobiny romantyzmu, to nie powód, by psuć ten dzień
innym. Poza tym jesteś tak atrakcyjna, że mężczyźni po-
winni zabijać się o twe względy, a nie uciekać na twój wi-
dok.
Claire uniosła głowę i zdążyła jeszcze dostrzec w oczach
koleżanki coś, co podejrzanie przypominało współczucie.
- Niepotrzebny mi ten jeden dzień w roku, żeby się
sentymentalnie roztkliwiać na widok serduszek i kwiatów.
Mogę to zrobić zawsze. Wystarczy tylko spojrzeć na prace
które twój dział przygotowuje do niektórych naszych re-
klam. Tak Pam? - powiedziała podnosząc słuchawkę.
- Twoja babcia czeka na dwójce.
Claire jęknęła w duchu. Akurat teraz nie była w stanie
znieść rozmowy z jedyną oprócz niej samej osobą, która
wiedziała wszystko o jej uczuciach wiążących się z tą
szczególną porą roku.
- Nie mogłaś jej powiedzieć, że mam spotkanie?
Albo że gdzieś wyszłam?
W kilka sekund później asystentka Claire pojawiła się
w drzwiach biura.
- Próbowałam. Naprawdę. Ale powiedziała, ze to
pilna sprawa i że koniecznie musi z tobą rozmawiać. Poza
tym powiedziała, że umie poznać, kiedy kłamię i że po-
winnam się wstydzić i...
Claire machnięciem ręki ucięła jej wyjaśnienia.
- Wiem, wiem. I gdyby twoja babcia wiedziała,
że oszukujesz inną babcię, utonęłaby we łzach. Nikt le-
piej od mojej babci nie potrafi wzbudzać w innych po-
czucia winy. - Podniosła słuchawkę i wdusiła przycisk.
- Cześć, babciu - zaczęła beztroskim tonem. - Co za
niespodzianka.
- Claire, kochanie, robisz wrażenie zmęczonej. Czy
nie za mało śpisz? Czy pamiętasz o witaminach? Wiesz, co
się z tobą dzieje ,gdy zapominasz o witaminach. - Trudno
byłoby zgadnąć, że ten czysty melodyjny głos należy do
kobiety dobiegającej osiemdziesiątki.
- Czuję się świetnie - powiedziała machając ręką do
wychodzącej Ellen. - Przepraszam, że ostatnio nie dzwo
niłam. Mamy teraz tyle pracy.....
- Wiesz jak zawsze się martwię, kiedy nie mam od
od ciebie wiadomości. Ale nie dlatego dzwonię. Chciałam
cię prosić byś przyjechała na kilka dni.
- Och, babciu, bardzo bym chciała, ale mam teraz
tyle pracy. Prowadzę bardzo ważną kampanię reklamową
- paplała. Wiedziała, że paple. I wiedziała, że babcia też
jest tego świadoma. Mimo to nie potrafiła się zatrzymać.
– Już wiem! Może byś przyleciała tutaj w przyszłym mie-
siącu? Pójdziemy na zakupy, zaliczymy kilka przedstawień,
może polecimy do Bostonu albo Waszyngtonu? Czy to nie
wspaniały pomysł?
- Dokładnie to samo robiłyśmy cztery razy do roku
przez ostatnie pięć lat.
- Niezupełnie. Raz jesienią byłyśmy w Kanadzie, a
poza tym popłynęłyśmy też raz w rejs statkiem. - Claire
zamknęła oczy. Nienawidziła siebie, naprawdę nienawi-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • happyhour.opx.pl
  • Tematy

    Cytat


    Facil(e) omnes, cum valemus, recta consili(a) aegrotis damus - my wszyscy, kiedy jesteśmy zdrowi, łatwo dajemy dobre rady chorym.
    A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Jan Twardowski
    Ad leones - lwom (na pożarcie). (na pożarcie). (na pożarcie)
    Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
    Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren