Filozofia jest sztuką życia. Cyceron

Oddychając z trudem - Rebecca ...

Oddychając z trudem - Rebecca Donovan, ۩۞۩ E - B O O K, !!! romanse nowe

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Prologpiersiach. Oddech nie wydobywał się spomiędzy warg. Wszystko minęło.Nie żyłam.Niełatwo jest myśleć, nie istniejąc. Bez względu na to, jak bardzowalczyłam, by przez te wszystkie lata zostać zapomniana. Postanowiłamwięc nie myśleć o tym wcale.Terapeutka zaproponowała, bym zapisywała w dzienniku swoje myśli iuczucia. Po miesiącach odwlekania zrozumiałam, że jednak powinnamspróbować. Może wtedy zaznam wreszcie trochę snu. Jestem pełnawątpliwości, ale chwytam się wszystkiego.Sześć miesięcy temu byłam martwa. Serce przestało bić w moichNiewiele pamiętam z tamtej nocy. Przebłyski i chwile paniki wkoszmarnych snach. Szczegóły umykają, lecz nie zamierzam zapełniaćpustych miejsc.Obudziłam się w szpitalnym łóżku, z ciemnymi plamami na szyi, ledwozdolna cokolwiek powiedzieć. Wokół poranionych nadgarstków miałambandaże, przemieszczone ramię wspierał temblak, a gips chroniłzrekonstruowaną chirurgicznie kostkę. Nie wiem, przez co przeszłam, byznaleźć się w takim stanie. Najważniejsze, że oddycham.Przesłuchiwała mnie policja, lekarze prosili o wyjaśnienia, prawnicywypytywali. Kiedy jednak przychodziło do szczegółów, zamykałam się wsobie lub wychodziłam z pokoju. Evan i Sara obiecali, że oszczędzą misprawozdań.. Choć tamtej nocy ich tam nie było, to uczestniczyli w całymprocesie. Dość krótkim zresztą.Carol...Ciężko jest nawet pisać jej imię. Została uznana za winną. Nie musiałamjej oglądać. Nie musiałam zeznawać ani wysłuchiwać, co mają dopowiedzenia świadkowie. Powołali Evana i Sarę, ale nie mogłam stawić sięw sądzie, mimo że prawnicy domagali się mojej obecności. A George... Ztego, co podsłuchałam, był z nią tamtej nocy. To on zadzwonił po karetkę.Nie postawili go w stan oskarżenia. Błagałam, by tego nie robili. Leyla iJack potrzebują ojca. A teraz... Teraz nawet nie wiem, gdzie są. Przepra-szam, nie potrafię. Tak bardzo boli, kiedy o nich pomyślę.Od tamtej nocy Sara z Evanem nie odstępowali mnie ani na krok.Próbowałam zapewnić ich, że wszystko w porządku, ale wystarczyło, żespojrzeli na moje podkrążone oczy. Nie było w porządku. A ja, mówiącprawdę, nie chciałam być sama.Pojawiło się kilka relacji prasowych, jednak sam proces toczył się zazamkniętymi drzwiami, a akta, ze względu na moją niepełnoletność, zostałyutajnione (jestem niemal pewna, że musiał stać za tym ojciec Sary) -dziennikarze nie mieli więc zbyt wielu źródeł informacji.Miasteczko huczało od plotek o próbie morderstwa. Możecie sobie tylkowyobrazić mój powrót do szkoły lub pokazanie się na ulicy. Szepty,wytykanie palcami, powłóczyste ciekawskie spojrzenia. Stałam sięrozpoznawalna. Byłam dziewczyną, która przeżyła śmierć.Nawet nauczyciele traktują mnie inaczej. Jakby czekali, aż się rozsypię.Szczególnie ostrożni są ci, którzy tamtego dnia zaprosili mnie na rozmowę,a ich interwencja stała się przyczyną mojej gehenny. Zanim się ze mnąspotkali, wykonali telefon do władz, a potem, kiedy wybiegłam ze szkoły,nie omieszkali powiadomić George'a.Carol z pewnością musiała dowiedzieć się o telefonie do męża. A możeskontaktował się z nią ktoś z władz stanowych, by zweryfikować stawianeprzez komisję szkolną zarzuty? Tak czy owak postanowiła, że muszęzniknąć. Na zawsze. Teraz jednak nie ma znaczenia, co nią kierowało.Wiem, że więcej mnie nie zrani.Wciąż cierpię. I nie zamierzam temu zaprzeczać, szczególnie ze niktnigdy nie przeczyta tego dziennika. Moja kostka najprawdopodobniej nieodzyska dawnej sprawności - na zawsze pozostanie pamiątką po tym, coprzeżyłam. Walczyłam o szybkie nabranie sił i, wbrew wszelkimrokowaniom... po czterech miesiącach wróciłam na boisko. Na początku pokażdym meczu miałam ochotę płakać pod prysznicem. Ból był nie dozniesienia. Teraz jednak ledwie zwracam na niego uwagę. Już nic niewygląda tak jak kiedyś. Wszystko jest inaczej. Jak wytłumaczyć to Sarze iEvanowi? Nie wiem, czy potrafiliby zrozumieć. A ja? Czy ja samarozumiem?Chciała mojej śmierci. Wciąż powtarzam sobie, że już zniknęła. Siedzi wwięzieniu, gdzie - jeśli o mnie chodzi - mogłaby zostać już na zawsze.Mimo to nie czuję się bezpieczna, szczególnie nocami. Kiedy zamykamoczy, ona już tam jest, już na mnie czeka.Muszę wyjechać z Weslyn. Byle dalej od spojrzeń, dalej od snujących się zamną cieni i paraliżującego bólu, który atakuje, gdy najmniej się tegospodziewam. Jeszcze tylko sześć miesięcy i będzie po wszystkim. Zacznęjeszcze raz. Z dwojgiem ludzi, klórych kocham najbardziej na świecie. Choćwiem, że życia nie da się przewidzieć, a w ciągu pół roku wiele może sięzdarzyć.1. Jeszcze raz" o tylko sen”. Ta myśl przyszła mi do głowy, kiedy próbowałam wyrwaćsię z rąk, które wciągały mnie w najciemniejsze głębiny. Ale panikaprzyćmiła rozum i zaczęłam kopać najmocniej, jak potrafiłam. „To tylkosen”. Głos ponownie odbił się echem w mojej głowie, próbując wyrwaćmnie na jawę.Spojrzałam w mętną wodę, moje płuca płonęły. Obce ręce były długie,zakończone ostrymi szponami. Szarpałam się. jeden z nich wbił mi się wkostkę, unieruchamiając mnie pod wodą. Spod pazurów pociekła krew,dokoła zrobiło się ciemno. Wierzgałam, ale one zagłębiały się corazbardziej. Krzyknęłam z bólu, wokół mnie pojawiły się bąbelki powietrza.Przygotowałam się na śmierć, kiedy nagle coś przywarło do mojej twarzy.TTo już nie był sen.Poderwałam się zdyszana na łóżku, poduszka spadła na podłogę.Łapczywie chwytając powietrze, rozejrzałam się zdezorientowana popokoju. Obok stała Sara, miała szeroko otwarte usta i oczy. Była jakskamieniała.-Tak bardzo cię przepraszam - wymamrotała. - Wydawało mi się, żecoś mówisz. Myślałam, że nie śpisz.-Bo nie śpię - powiedziałam i wzięłam głęboki oddech, odsuwając odsiebie strach. Sara wciąż stała jak zamroczona.-Nie powinnam była rzucać w ciebie poduszką. Bardzo przepraszam. -Przybrała skruszony wyraz twarzy.-O czym ty mówisz? To był tylko sen, nic mi nie jest. - Próbowałamzbyć jej przeprosiny, jeszcze raz głęboko odetchnęłam, by ukoić rozedrganenerwy, i odrzuciłam kołdrę. Pościel lepiła się od potu.-Dzień dobry - powiedziałam najzwyczajniej, jak tylko potrafiłam.-Dzień dobry - odezwała się Sara, nareszcie przezwyciężając swojeodrętwienie. - Pójdę wziąć prysznic. Musimy się spieszyć, za godzinęwychodzimy - dodała, po czym chwyciła swoje rzeczy i zniknęła.Od ponad miesiąca przygotowywałam się na ten dzień. Nie miało tojednak żadnego znaczenia. Wciąż wariowałam na samą myśl o tym.Rzuciłam się plecami na łóżko i spojrzałam w pokryty śniegiem świetlik nasuficie. Poranne słońce skrywało się za warstwą białego puchu.Rozejrzałam się po pokoju, który tak niewiele miał ze mną wspólnego.Zawieszony na ścianie wielki telewizor z płaskim ekranem, w rogu toaletka,świadek tak wielu moich przemian. Do lustra przyklejone zdjęciaroześmianych przyjaciół, na ścianach jasne, żywe obrazy. Żadnych pamiątekpo moim poprzednim życiu. Miejsce, w którym się schowałam, ukryłamprzed osądem, szeptami i wzrokiem.Dlaczego tam byłam? Znałam odpowiedź. Gdybym miała wybór, nigdybym nie opuszczała swojego dawnego domu. Nie miałam gdzie się podziać,a McKinleyowie nie mogli odwrócić się do mnie plecami. Byli jedynąrodziną, jaką miałam. I za to zawsze będę im wdzięczna. Chociaż... To niedo końca prawda. Nie byli jedyną rodziną.Telefon zadzwonił, kiedy Sara brała prysznic. Zebrałam w sobie całąodwagę i odebrałam.-Cześć - powiedziałam.-Ach, jesteś! - krzyknęła moja matka kompletnie zaskoczona. - Taksię cieszę, że w końcu cię złapałam. Jak się czujesz?-Dobrze - odpowiedziałam z łomoczącym w piersi sercem. - Maszjakieś plany na wieczór?-Spotykam się z paroma znajomymi - odparła. W jej głosie słyszałam,że czuje się tak samo niezręcznie jak ja. - Wiesz, myślałam, żemogłybyśmy... To znaczy... Mieszkam teraz w Weslyn. Gdybyś kiedyśchciała...-Tak, jasne - rzuciłam, zanim straciłam pewność siebie. - Zamieszkam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • happyhour.opx.pl
  • Tematy

    Cytat


    Facil(e) omnes, cum valemus, recta consili(a) aegrotis damus - my wszyscy, kiedy jesteśmy zdrowi, łatwo dajemy dobre rady chorym.
    A miłość daje to czego nie daje więcej niż myślisz bo cała jest Stamtąd a śmierć to ciekawostka że trzeba iść dalej. Ks. Jan Twardowski
    Ad leones - lwom (na pożarcie). (na pożarcie). (na pożarcie)
    Egzorcyzmy pomagają tylko tym, którzy wierzą w złego ducha.
    Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment. Robert Penn Warren